Jakości tosterowej, ale jest, może nie mam autografu, może nie mam zajebistego zdjęcia, ale te jest wystarczające, nie chcę wyjść na szaloną fankę, ale BYŁAM W EKSTAZIE !!!
Ps : Bo Mioush lubi zdjęcia z profilu hahah, a tak serio po prostu ktoś go zawołał no...
Na koncercie było zajebiście pomijając 1,5 h czekania na cokolwiek co nie jest wkurwiającym i zbyt głośnym umpa umpa i pomijając raperów z podziemia, którzy w sumie byliby okej gdyby nie to, że wszystko sprowadzało się do Biaałystok, Biaaaałystok i rozpierdolcie to ! AAAAAAAA! i ich rapowania w sposób jhfwbf efnkef heb kjewjkn jenlk. Chociaż Maxim nawet nieźle se radził. No i pomijając występ Wdowy. W końcu wyszło na to, że poszłyśmy na górę i wtedy to się stało. Do klubu wbił Onar z Miuoshem. Mało nie dostałam palpitacji serca. A jak zaczęli rapować, zwłaszcza Miuosh, to chyba z 3 razy się popłakałam, ze szczęścia rzecz jasna. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa, cały świat, wszystkie problemy z chemią i A.K i fałszywymi koleżankami znikły. Jak tylko zaczął to rapowałam razem z nim, tak se zdarłam gardło, że następnego dnia miałam chrypę. Do tego jak tylko zaczął "Nie mamy skrzydeł" - moja naj naj naj to tylko stałam i płakałam. Nie potrafię opisać tego co czułam. Zawsze uważałam, że to chore mieć obsesje na punkcie artystów i szczerze, nie mam obsesji na jego punkcie. Po prostu jego nuty mają dla mnie taki przekaz, nie raz dawały mi otuchy, nie raz powodowały dołki lub dawały motywację. Ja Miuosha darzę po prostu ogromnym szacunkiem i respektem. Tyle. Byłam w siódmym niebie.
Musze lecieć w kimę, musiałam to gdzieś napisać, kolejny koncert 18.01. IDĘ !
Bye
Dobranoc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz