Siedzę właśnie na moim ukochanym łóżku.
Jest mi zimno, ale mama dala mi wielki ni to płaszcz ni to koc ni to pled i jest mi cieplej.
Rodzice piją i jedzą na dole z przyjacielem, który w tak dziwny sposób pojawił się któregoś razu w naszym życiu wraz z całą swoją rodziną.
Siedzę i myślę.
Powinnam się już ubierać i malować bo wychodzę do Gwintu.
Będę tańczyć, będę pić, będę się dobrze bawić.
Spotkam przyjaciół, części z nich nie będzie, a co do jednej osoby to nie wiem czy będzie czy nie, a strasznie na to liczyłam. Cholernie mi przykro z tego powodu, ale są sprawy ważniejsze więc muszę zrozumieć.
Siedzę i tęsknie. Nienawidzę tęsknić. Tęsknie za tyloma sprawami, osobami, zdarzeniami.
Ale to nie jest dzień na to by rozmyślać nad swoim życiem, ten dzień jest zbyt dobry by popadać w smutki czy przyjemne, ale jednak egzystencjalne rozkminy.
Dziś będę się cieszyć się życiem, ponieważ od jakiegoś czasu wszystko zaczęło się powoli układać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz