niedziela, 27 kwietnia 2014

Mówią, że mam problem...nie widzę go.

Dziwnie jakoś. 
Ale w sumie zajebiście. 
W piątek miałam zbiórkę w terenie, pierwszą. Wcześniej nie mogłam na to uczęszczać z powodu braku ubrań, które mogłyby się zniszczyć/pobrudzić i braku odpowiedniego obuwia. Czułam się świetnie będąc tam z nimi, uciekając przed lotnikiem czy artylerią. Zwłaszcza, że byliśmy w lesie, który w sumie znam na wylot. Uwielbiam przyrodę i świetnych ludzi i jestem pewna, że nie mam zamiaru z tego rezygnować. 
W sobotę natomiast, w sumie i wczoraj i dziś byłam na urodzinach Kla i było zajebiście. Znowu zajebiści ludzie w jednym miejscu i mimo, że niektórych poznałam stosunkowo niedawno lub poznałam na owej imprezie to z każdym dało się pogadać, podokuczać, no po prostu byłam w szoku. Świetnie się bawiłam i cholernie brakowało mi czegoś takiego. Chcę tego więcej :D Nawet nie będę pisać co się działo, jak wracałam do domu, o której i wgl bo jest tego za dużo. Zdecydowanie za dużo. 
W środę mam 18, a 11 maja kolejną i kurde, jest świetnie. 
Uznałam, że muszę przeprowadzić trochę zmian, nie tylko w wystroju mojego pokoju, ale również zmian we mnie. Ostatnio stwierdziłam, że do zdania być sobą dodam - wady niszczyć, a zalety pielęgnować. Poprawiać swoje zachowanie, uczyć się na błędach a mimo wszystko nie zakładać na twarz maski. Wydaje mi się, że duży wpływ na to ma książka, którą razem z Kla kupiłam dla Kamila. Zapożyczyłam ją i jestem z tego bardzo zadowolona. Co prawda jest tam trochę za dużo o Bogu, trochę mnie to odrzuca, ale staram się wtedy pomyśleć, że przecież niekoniecznie musi się to odwoływać do Boga, w takim sensie, żebym o tym nie myślała, a skróciła owe zdanie i przekształciła tak by pasowało mi idealnie. Jestem już w sumie w połowie chyba i jak skończę to wypiszę sobie lekcje, które najbardziej mi odpowiadają i powieszę na ścianie żeby o nich nie zapominać. Bo są naprawdę ważne. Tytuł książki - "Bóg nigdy nie mruga. 50 lekcji na trudniejsze  chwile w życiu." autorki Reginy Brett. Oczywiście jak zwykle - polecam. 
Tak wgl to chciałabym też zaprowadzić jakieś zmiany tutaj i postaram się by to wyszło. Trochę ściągnęłam z  vlogów, ale wydaje mi się to naprawdę świetnym pomysłem. Także w swoim czasie postaram się to wprowadzić na bloga. A teraz wrzucam muzykę, jedną smutną, prawdziwą i trochę o tym co czuję, a drugą taką z pazurem. O tak. 




And I see you smile in my dreams
After I cry myself to sleep
And all it's left are memories
Of your warmth
And I miss you and I'm afraid
And all the seasons are the same,
I don't remember what you said
Our last time


poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Perhaps it's just a rumour....

W te święta jak to w święta nażarłam się, nie poczułam głodu przez dwa dni, a jedyne co czułam to przejedzenie. Jak zwykle. Natomiast grałam w moje ukochane jajka, przegrałam, ale i tak było zajebiście, dziadek zmienił zasady ot tak xD Kochany. No i po raz pierwszy usiadłam za kółkiem. Dziwne uczucie. Nie umiem skręcać hahaha i za bardzo wyrywam samochód, a do tyłu to już wgl. Brat próbował spierdolić z samochodu, ale tata zabronił mu i go do niego wepchnął. Polecam uciekać jak będę miała jazdy albo przynajmniej omijajcie przejścia dla pieszych. Wrzuciłam piosenkę bo ją uwielbiam. Tyle na dziś. Dobranoc. 

piątek, 18 kwietnia 2014

WRITE.

Wiem, że następna notka miała być o moim światopoglądzie, ale póki co napiszę taka króciutką o czymś innym xd

Każdy kto mnie choć trochę zna lub czyta te moje wypociny wie, że nie lubię Niemiec, a już najbardziej języka. Lecz jednak zdarza się, że coś mnie zachwyci tak jak np. Austria i Salzburg. Także mam również swojego jednego z ulubionych autorów, który wywodzi się od Austriaka i Niemki choć w gruncie rzeczy jest Austrialijczykiem. W każdym razie napisał dwie książki, oby dwie kocham, a jedna z nich o której chciałam dziś napomknąć dotyczy właśnie Niemiec choć przesłanie ma głębsze. Daaawno już przeczytałam "Złodziejkę książek" i byłam nią zachwycona. Naprawdę, totalnie, jest to jedna z moich ulubionych książek. W tamtym roku wyszła jej ekranizacja. Osobiście boję się, a raczej mam ogromny dystans do oglądania filmów, którymi podstawą jest jakaś książka zwłaszcza gdy jest świetna. Uznałam jednak, że tę muszę obejrzeć i byłam w szoku jak świetnie oddaje tę powieść. Co prawda jak zawsze brakuje pewnych elementów, ale i tak jest super. Ryczałam strasznie i czytając i oglądając i jestem podwójnie zachwycona. Musiałam o tym napisać bo w sumie chciałam polecić wam tę książkę z całego serca. Może ktoś z nielicznych czytaczy sięgnie po nią i zachwyci się tak jak ja, a może nie. polecampolecampolecam.
Nie wiem czy opisywać choć odrobinkę, bo nie wiem czy nie zaspoileruje za bardzo...jak ktoś chce to niech czyta :
Książka opowiada o młodej dziewczynie, która straciła brata i musiała rozstać się z matką. Zamieszkała u  niemieckiej rodziny. Wszystko dzieje się w czasach II WŚ, Hitler wszędzie. Żyje się bardzo ciężko, mała tęskni, pisze do matki listy, poznaje przyjaciela, a nowa rodzina jest całkiem ok. Dalej dzieje się coraz gorzej, a kończy się masakrycznie skąd moje łzy. Nie jest to jedna z tych książek o mega szczęśliwym zakończeniu, ale to właśnie dlatego tak bardzo wpływa na emocje.

Jak niemal każde nieszczęście historia zaczęła się szczęśliwie.

Wyrwała stronę z książki i przedarła ją na pół

Potem cały rozdział.
Po niedługim czasie otaczały ją strzępy podartych na małe kawałeczki stron i słów. Słowa. Po co są słowa? Świat bez słów wyglądałby inaczej. Bez słów Führer byłby niczym. Nie byłoby kulejących więźniów, nie byłoby potrzeby pocieszania się oszukańczymi słowami.
No więc na co są właściwie słowa?
Liesel powtórzyła to jeszcze raz na głos, mówiąc do ścian oświetlonej na pomarańczowo biblioteki:
– Po co są słowa?

Śmierć nie czeka na nikogo, a jeśli czeka, to niezbyt długo.

TYLKO UWAGA : Najpierw książka, potem film. Nigdy na odwrót. 



czwartek, 17 kwietnia 2014

Łzy to nie wstyd, to oznaka, że Ci na czymś strasznie zależy.

Tyle się działo. Oj. 
Skończyłam pracę, zrobiłam wszystkie pierdolone strzykawki i dziś (wreszcie!) dostałam wypłatę. Coś czuję, że dość szybko wydam świeżo zarobione pieniądze, ale co począć ? Tyle rzeczy trzeba kupić, naprawdę sporo i to nie nawet z mojego widzi mi się, a po prostu potrzeby. Tak dawno nie pisałam, że nawet nie wiem od czego zacząć. 
Jakiś czas temu z dziewczętami zrobiłam grilla, wiecie, takie otwarcie sezonu i było zajebiście <3 Następnie miałam przypał w szkole, bo mnie ochroniarz przyłapał na trzymaniu (tylko, nawet nie paliłam o.O) e-fajki koleżanki przez co miałam wysoce stresujący dzień, teraz od kiedy widzi, że Kama lub ja idziemy do kibla czy gdziekolwiek to idzie za nami lub patrzy wilkiem. Denerwujące. Następnie była wycieczka do Warszawy i szczerze ? Była średnia. Głównym powodem wycieczki była wystawa Bodies Revealed, ale o tym za chwilę. Autokar jak zwykle się spóźnił, po drodze do Wawy na postoju pan kierowca wydarł się na nas gdy czekałyśmy w kolejce do toalety. Powiedział, że to przez nas się spóźniamy o.O nie ogarniam takich ludzi, zwłaszcza, że później jeszcze z 10 min czekaliśmy na nich bo chyba spotkali znajomych czy coś w ten deseń -.- Później nie potrafili znaleźć dojazdu do ogrodu botanicznego.... całe szczęście wreszcie znaleźli. Sam ogród jest choleeeernie wielki, a dali nam na to tylko godzinę. Cóż, w każdym razie piękne miejsce, mnóstwo wspaniałych roślin, była nawet szklarnia z tropikalnymi ^.^ osobiście uważam, że jest tam o niebo lepiej gdy wszystkie drzewa maja już liście, jest więcej kwitnących kwiatów itd...już planuję zaciągnąć tam mamę latem bo jest tam naprawdę cudownie, polecam odwiedzić jeśli ktoś lubi takie miejsca. Ogród nazywa się Poświn.  Po dotlenieniu się wśród roślin pojechaliśmy na wystawę, na której pokazane są części ciała...ludzkiego ciała. Widziałam prawdziwe ludzkie narządy, kości, mięśnie, układy, a nawet płody. Niektóre były świetnie pokazane, zwłaszcza strasznie podobał mi się mózg. Fascynujące jak to wszystko wygląda. Wszystkie kości, kregosłup, mięśnie..niektóre co prawda były strasznie zeschnięte, a mięśnie momentami wyglądały jakby były namalowane, ale i tak wszystko super. Może i spodziewałam się trochę czego innego, czegoś co byłoby świetnie pod każdym względem, ale w sumie i tak jestem zadowolona. Niestety trafiła nam się beznadziejna babka, która nas oprowadzała więc ja chodziłam sama i nie żałuje.. Przynajmniej mogłam się przyjrzeć wszystkiemu na spokojnie :3 Następnie pojechaliśmy do M1 coś zjeść, Justyna zakupiła małe co nieco wiec w autokarze w drodze powrotnej było bardzo wesoło xD No i tylej esli chodzi o wycieczkę. 
W poniedziałek miałam natomiast zajęcia w Wyższej Szkole Medycznej. Robiłam krem Nivea, wymasowali mi twarz i dłoń, widziałam jak działa elektroterapia, zrobili mi pilling dłoni i wgl pokazali wieeele ciekawych rzeczy i wyszłam z założenia, że jak się nie dostanę na wymarzoną weterynarię to kosmetologia to byłby 2 wybór, szkoda tylko, że głównie wiąże się to z chemią. Zobaczymy więc. 
Za parę dni święta, całe szczęście, już mam dość postu. Naprawdę. Mam dość szkoły, jestem zmęczona, zestresowana i nie mogę doczekać się dwóch 18, które mnie czekają, ogniska i grilla i wgl czasu w, którym będę się lepiej czuła. 
Możecie mi wymazać pamięć ? Ale tylko pewien fragment. Proszę...
Wstawiam parę zdjęć, muzykę i tyle. W nast notce, mój światopogląd haha xD
Bye 




 
Biedny kot....



z Kaśką xD Faza na czerwone usta ;p





She’s talking to angels, counting the stars
Making a wish on a passing car
She’s dancing with strangers, falling apart
Waiting for Superman to pick her up
In his arms, In his arms
Waiting for Superman


wtorek, 8 kwietnia 2014

Przy­jaźń jest jak ma­lut­ka perła błyszcząca na dnie wzburzo­nego oceanu życia.

Tak. Czas na tą notkę. Nie mam zbyt dużego doświadczenia jeżeli chodzi o przyjaźń choć dzieciństwo mam bardzo udane, nigdy nie narzekałam na brak kumpli, bo to głównie ich miałam, koleżanek mniej. Kiedy jeszcze mieszkałam w Kleosinie miałam swoją paczkę, że tak powiem, nwm czy mogliśmy się nazwać przyjaciółmi, może i tak choć nawet chyba nie zdawaliśmy sobie z tego wtedy sprawy. Po prostu towarzystwo do zabawy, ludzie z którymi się dobrze dogadujesz, ale tylko od cb zależy czy gdy już będziecie starsi, będziecie przekształcać podwórkowe harce w rozmowy, spotkania, imprezy, wygłupy. Ja tęsknie za czasami w których po przyjściu do domu, odrobieniu lekcji i szybkim, wręcz ekspresowym zjedzeniu obiady wychodziło się na dwór. Za czasami gdzie nie siedziało się na komputerze, a grało w podchody lub ostrzejszą ich wersję - skazanego czy jakoś tak xd W każdym razie od czasu kiedy przeprowadziłam się do Sochoni zawsze utrzymywałam kontakt z Kla, później też z Rafałem. W między czasie trafiłam do gimnazjum, w którym byłam poniżana, nikt mnie nie lubił prócz nielicznych, byłam typową szarą myszką, która zakładała na twarz maskę, tak niestety, nie pokazywałam tego jaka jestem naprawdę bo i tak byłam linczowana za wszystko, wystarczy, że wychyliłam głowę. Całe szczęście poznałam Damiana. Mój BFF, najlepszy przyjaciel ever. Ale zaraz zaraz - przyjaciel ? Większość ludzi jakich znam przyjaźń damsko- męską widzi tak : 
Lecz ja uważam, że to nie do końca prawa. Wszystko, ale to wszystko zależy od człowieka i od tego jak postrzegacie siebie nawzajem. Zawsze jest tak, że gdy poznaję się osobę przeciwnej płci to jedna ze stron zawsze, prawie zawsze ma nadzieję na coś więcej. Lecz gdy jest osoba pozytywna, optymistycznie nastawiona do życia, otwarta na ludzi i nie załamująca się po każdej nieudanej próbie zainteresowania kogoś sobą to uwierzcie da się z tego zrobić przyjaźń. Ja poznałam Damiana na zasadzie - dostał mój numer gg od Kla, która stwierdziła, że to chłopak dla mnie -.-, napisał, miał nadzieje, które szybko rozwiałam, aczkolwiek w delikatny sposób no i cóż...Damn to człowiek nie skreślający od razu i nie mający ciągłych nadziei i wyszło, że po 3 czy 4 już chyba latach jest dla mnie jak brat. 
Co prawda zdarzyła mi się też sytuacja, w której chłopak zakochał się we mnie, wyszło - bądźmy tylko przyjaciółmi, "przyjaźń", miał nadzieje, wwaliłam się w związek, trwał tydzień, "przyjaźń", koniec przyjaźni boo poznał inną laskę, spierdolił kontakty z wieloma bliskimi mu ludźmi, zmienił się i ganiał za nią jak pies, po 1,5 roku chyba wreszcie są razem, choć nie zdziwiłabym się gdyby to był bullshit.
 Cóż, taką sytuację też miałam, taki friendzone, którego teraz unikam jak ognia, ale mimo wszystko uważam, że przyjaźń między kobietą a facetem  ma prawo bytu. 
 Mimo że...

""Kocham Cię" - dwa słowa, które pot­ra­fią zniszczyć przy­jaźń... 
"Zos­tańmy przy­jaciółmi" - dwa słowa, które niszczą miłość..." 



"Przy­jaźń, która się kończy, tak nap­rawdę nig­dy się nie zaczęła." 
Szczerze ? W to akurat nie wierzę, przyjaźń jest, lecz łatwo można ją zjebać, bardzo łatwo, ale to nie znaczy, że jej nie było bo przyjaźń to zaufanie i pewien rodzaj miłości do tej drugiej osoby, a jak wiadomo, serce łatwo złamać. 

"Cza­sem przy­jaźń jest jak źle za­wiąza­ny su­peł. To tyl­ko kwes­tia cza­su, kiedy sam się rozwiąże." 

W każdym razie uważam, że przyjaźń to coś dzięki czemu nasze życie nabiera barw, jest równie ważna co miłość, a wręcz ważniejsza. I mimo, że zdaję sobie z tego sprawę, to zauroczenie może tak omamić, że to zdanie jakoś przestało tyle znaczyć. A nie powinno. Cóż, Kla... w sumie prosiłaś o to bym napomknęła coś tu o Tobie, lecz nie chcę tego robić...

...nie chcę tego robić tutaj. Napiszę Ci to osobiście i dam w odpowiednim momencie.

W moim życiu ciągle pojawiają się nowe osoby, coś się kształtuje, coś się jebie, ale i tak zawsze dążymy do przyjaźni lub miłości. Pamiętam jak pozbawiona kogokolwiek bliskiego siedziałam, płakałam i jedyne co mogłam zrobić to marzyć by znalazła się taka osoba, która przyjedzie do mnie o każdej porze dnia i nocy, osoba, która mnie wysłucha, osoba, która pokaże jak latać kiedy moje skrzydła opadną. 
Dobrze, że marzenia się spełniają. 









wtorek, 1 kwietnia 2014

Dziś się po prostu bawmy...

Jak zwykle nie pisałam, bo ? Zresztą. to chyba logiczne.
Trochę się wydarzyło, trochę się dzieje. Aktualnie znowu narzekam na brak czasu, gdyż moja mam znowu załatwiła mi pracę. Nie wiem czy pisałam kiedyś czy nie, ale kiedyś pracowałam rozdzielając i tnąc strzykawki no i teraz znów miałam możliwość takiej niby prostej, a jednak dość męczącej roboty. Także dzień w dzień siedzę i pracuję. Wreszcie mój portfel przestanie świecić pustkami, ale przejdźmy do czegoś ciekawszego. 

Jakiś czas temu byłam wraz z klasą na spektaklu przedstawianym przez aktorów z BTL (Białostockiego Teatru Lalek). Już w sumie byłam na 3 spektaklach ogarniętych przez wychę, która je uwielbia i nigdy nie byłam zawiedziona. Tym razem był to spektakl pt. " Montecchi i Capuleti" i naprawdę polecam. Świetnie dopasowana muzyka, naprawdę genialna, świetna scenografia, symbolika, gra aktorska również. Może jedyny minus taki, że były może 2 sceny, które wg mnie powinny zniknąć lub po prostu powinny być inaczej zrobione. Mimo to naprawdę super. W mojej klasie wiele osób mówiło, że nudny, że do dupy itd, ale mi się wydaje, że spowodowane jest to brakiem wiedzy. Jeśli ktoś przeczytał "Romea i Julię" i pamięta co dokładnie się działo, jak się działo, jakie postaci to na pewno nie będzie siedział z miną WTF jak większość ludzi na sali. Cóż, jednak czasami warto się czegoś nauczyć. Spektakl trochę w innym świetle pokazuje tę książkę lecz moim zdaniem jednak ciut za bardzo skupili się na głównych bohaterach jeśli chodziło im o inny efekt.
Ostatnio jakoś dużo się działo w szkole jeśli chodzi o wyjścia, klasa była również na "Kamieniach na Szaniec" na które ja nie poszłam ze względów takich, iż po prostu szkoda mi na to hajsu. Zresztą...Ma być też wycieczka do Wawy, na którą jadę. Oj będzie ciekawie, bo zapowiada się genialna wystawa. Tu właśnie ukazuje się mój ukryty fiołek dotyczący wszystkiego co się wiąże z biologią. Tak, nie mogę się doczekać wystawy o ciele ludzkim xD cant wait 
Ogółem mam teraz luźne lekcje bo katolicy maja rekolekcję. A tak wgl a propo religii. Ostatnio moja wiara podupada, ale w sumie nawet nie o to chodzi. Jakiś czas temu cholernie zaczęła mnie wkurwiać Matuszka. Nie rozumiem jakim ona prawem rozkazuje komukolwiek chodzić co Cerkwi, a tym bardziej karać za to, że się nie było. Sama mówi, że w Biblii napisane jest, że nie wolno oceniać drugiego człowieka, a ona robi to podwójnie ze względu na to, że pracuje w szkole. No spoko luz, ale kurde, nie rozumiem jak śmie oceniać czyjąś wiarę o.O 1. jeśli jest jakieś święto to każe iść, nie obniżała ocen, ani nic, ale hm można powiedzieć, że jest zła i od razu - jak tak można 2. ostatnio nie było mnie na religii bo wgl mnie w szkole nie było, poprosiła mnie do sali i dawaj wypytać czemu mnie nie było, co ja sobie myślę, że obniży mi ocenę jak nie będzie mnie w Cerkwi bla bla bla o.O 3. totalne przegięcie czyli - nie ma mnie na kolejnej religii, darcie ryja, że co ja sobie myślę, czy sobie żarty robie, że jak mnie nie będzie na rekolekcjach w sobotę (spowiedź) i w niedziele (liturgia) to coś tam coś tam. Totalnie jej odwaliło chyba. Kurde, pozdro potańcz jak to by Kla powiedziała, ja sama zdecyduje kiedy mam się spowiadać, czy mam czas na to, czy chcę iść do świątyni, czy nie. Nie rozumiem totalnie jak można narzucać coś takiego drugiemu człowiekowi. To jest moja prywatna sprawa i szczerze, jeśli się do mnie przypruje hah, przestanę być miła :) Cóż... czasami naprawdę przestaje wątpić przez takich ludzi, nie będę słuchać tego co mi każą typy w habitach. 
Nerwowa ta notka jakaś, pisze sama do sb, chyba dlatego, że się tym naprawdę zdenerwowałam. 
Nie narzucam was niczym więcej. 
Jutro cały dzień zawalony, spotkania, basen, praca, nauka (do konkursu też haahhahah, kolejnego xD) 
Tyle, nie wiem kiedy coś napiszę, nie wiem czy na temat czy nie na temat jak dziś, ale chyba to pierwsze bo ktoś mnie o to poprosił, będzie o przyjaźni, tak myślę. 
No, to bye




!!!!! <3

Wiosna, niedługo święta, koniec postu, będzie się działo. Bawmy się !