niedziela, 27 marca 2016

Trzy światy

Ostatnio rozmawiałam z Marysią - dobrą koleżanką z roku o tym jak się czujemy kiedy jesteśmy w towarzystwie pewnych osób i dzięki temu zdałam sobie sprawę z pewnej rzeczy. Zdałam sobie sprawę o moich trzech światach jak ja to określiłam.
Otóż zauważyłam, że od kiedy mieszkam głównie w Lublinie mój świat się podzielił. Zauważyłam, że kiedy jestem tam to myślę głównie o studiach, osobach poznanych tam, ogólnie myślę głównie tylko o sprawach związanych z tym miastem. Jeżeli jednak przyjeżdżam do Białegostoku/Sochoni no to totalnie zapominam o tym wszystkim z Lublina. Jakbym przechodziła przez jakąś barierę, bramę czy chuj wie co. Czuję się trochę tak jakbym wiodła dwa życia. Kiedy jestem w jednym miejscu to wyłączam się na pewne sprawy, a włączam na inne. Nie wiem czy tak powinno być, ale z jednej strony to jest dobre bo mogę odpocząć. Często jak jestem w Lbn to się czymś stresuje, jestem ciągle zmęczona więc przyjazd do domu i odcięcie się od tamtych spraw jest dla mnie cholernie relaksujące. Tak samo w drugą stronę. Kiedy jestem dłużej w domu rodzinnym to czasami rodzice mnie wkurzają albo braciak, brakuje mi większej prywatności itd. Tych wad bycia w domu jest cholernie mało, ale jednak jakieś są więc jak jadę do Lbn no to jednak nie ma tego i w jakiś sposób mogę odpocząć. To jest wygodne bo wiem, że gdybym teraz siedziała w Lublinie to bym ciągle skupiała się na jednym, a tak przynajmniej nie myślę o tym aż tyle. 
Dodatkowo istnieje jeszcze pewna dziwna rzecz. Świat trzeci czyli to uczucie, które czuję kiedy jestem w towarzystwie pewnych osób. Można to opisać jako takie zatrzymanie czasu. Nie zauważasz kiedy czas zlatuje, nie zwracasz uwagi na to co się dzieje na mediach społecznościowych, często nawet nie zauważasz tego, że ktoś do Ciebie dzwoni, że wypisuje. Wyłączasz się, jesteś jakby w innym wymiarze i czujesz się tak tylko i wyłącznie dzięki tej jednej osobie, no ew paru osobom, a gdy żegnasz się z nimi to zaczynasz nagle myśleć w zupełnie inny sposób, nagle czas przyśpiesza, przypominasz sobie o tej, tamtej i o jeszcze kolejnej sprawie, "wracasz do żywych", To takie dziwne, a jednocześnie tak cudowne, że ktoś może na nas tak wpływać. Poznałam parę takich osób, parę z nich odeszło, parę nadal jest i kurde, to jest zajebiste. 

Pomijając jakieś takie dupne rozkminy to jest ogólnie OK. Nawiązując do notki o tym, że spinam dupę muszę zanotować tu iź
*przestałam palić elektryka 
Próbowałam to zrobić od dłuższego czasu, ale chyba czekałam na dobry moment po prostu i dobrym momentem okazała się być sytuacja kiedy to jechałam w czwartek do domu. Po prostu specjalnie zostawiłam fajkę w Lublinie. Nie mam kasy na nową, nie otaczam się teraz ludźmi, którzy palą owe e-fajki i nie mam dostępu do własnej więc wiedziałam, że odstawienie tego się uda. W sumie to stwierdzam, że jakoś bardzo uzależniona to ja nie byłam bo czuję tylko lekki dyskomfort, czasami o tym sobie pomyślę, ale w sumie da się żyć. Zauważyłam tylko, że więcej jem, ale to chyba dlatego, że muszę zaspokoić odruch wkładania czegoś do ust, że tak powiem. Najwyżej wezmę i zgrubnę ;p 
Ogólnie nie rzuciłabym gdybym nie miała chujowego sprzętu, ale skoro miałam to w sumie czemu nie. Chcę ogólnie sprawdzić czy polepszy się jakość mojego życia po odstawieniu. Powiedzmy, że dam sobie miesiąc przerwy, tyle z tego co wiem powinno wystarczyć by zauważyć jakieś zmiany. Chcę przede wszystkim sprawdzić czy będzie mniej mnie głowa bolała, czy będę mniej kaszleć itd.. Ogólnie chcę sprawdzić czy pewne objawy to wynik palenia czy jednak nie. Jeśli okaże się, że nic się nie zmieniło to wrócę do tego bo sprawia mi to przyjemność i nie widzę póki co większych argumentów by tego nie robić
*Piję dużo wody
Naprawdę sporo i pilnuję tego by wypijać odpowiednią ilość na dzień. Stwierdzam rzadsze bóle głowy, lepsze samopoczucie i więcej energii. Zdecydowanie na plus, a to przecież niby tylko woda. 
*Zaczęłam robić to co zaniedbałam 
*Ćwiczę regularnie 

Jest progress, byle dalej do przodu. Samodoskonalenie się jest ważne, polecam - poprawia jakość życia. 

wtorek, 22 marca 2016

Upadam i wstaję, w kółko i w kółko.

Leżę w łóżku. 
Jeszcze jakiś czas temu zdarzało się, że nie leżałam w nim sama. 
Czasami wpadnie koleżanka, czasami rodzina czy przyjaciele, ale zdarzało się, że wpadał ktoś inny. Ktoś to w jakiś niepojęty sposób potrafił zmienić moje nastawienie z "nie chcę z nikim być" na "może mogę spróbować". Tego kogoś już nie ma i to była moja ostatnia próba, przynajmniej w najbliższym czasie. 
Wiecie, to jest takie głupie. Przez całe nasze życie uczymy się nowych zasad, które określają nam jak się zachowywać w danych sytuacjach. Uczymy się ich na podstawie doświadczeń, tego co słychać u ludzi nam bliskich, z internetu czy książek. Wyrobiłam sobie, wydawałoby się, że dobrą metodę - nie szukać na siłę. Zwłaszcza kiedy się czegoś nie chce. Przez długi czas działało bo wiecie. Jeżeli się szuka czegoś na siłę, uparcie nie zwracając na inne rzeczy uwagi to albo to nie przychodzi albo przychodzi coś co nas rani. Kiedy nie szukałam, zazwyczaj przychodziło coś dobrego, tak, to się później psuło bo niestety u mnie tak już bywa, że rzeczy się psują, ale teraz...teraz było trochę inaczej.
Wręcz raziła ode mnie niechęć, tak ogromna, że żaden zdrowy na umyśle człowiek nie podchodziłby do mnie. Nie chciałam, miałam dość, byłam tym wszystkim zmęczona. Tak bardzo cholernie zmęczona. Zrobiłam coś dla fanu, to robienie czegoś dla fanu spowodowało, że powstało coś co już nie było tylko dla zabawy. Coś, co mi dało nadzieję, że może wreszcie będzie dobrze. Tym razem nie szukałam dlatego, że jak się nie szuka to przychodzi, nie szukałam dlatego, że tak bardzo tego nie chciałam. Dałam się wkręcić, dałam się okłamać, dałam sobie narobić nadziei jak jakiś głupek mimo, że już na początku zapaliła mi się lampka ostrzegawcza w głowie. Z dnia na dzień zamieniała się na czerwoną lampkę aż zdałam sobie sprawę, że to się zjebie. Zastanawiam się teraz, po co mi to było ? Dlaczego kurwa zawsze dostajemy to czego nie chcemy dostać ? 

Czytając to, pewnie myślicie sobie, że jestem teraz w stanie załamania, że jestem zła, że siedzę i płaczę. Nie jest tak, płakałam, faktycznie, wczoraj. Cichy dźwięk zamykanych drzwi, szuranie stóp, plecy na zimnej ścianie, podłoga, szloch, bezradność, smutek. Tak, czułam się beznadziejnie, ale ja płaczę tylko raz. Raz a porządnie i zbieram części mojej duszy. Czasami się rozsypują, ale nauczyłam się je szybko zbierać i składać do kupy. Tak często ktoś mnie ranił, nadal tak jest, nadal, ciągle ktoś to robi Najgorsze jest to, że mi się obrywa zazwyczaj za dobre chęci, za to, że się staram, że daję kawałek siebie lub po prostu dlatego, że ktoś postanowił zrobić błąd. Błędy niby się robi przypadkiem nie ? No kurwa nie zawsze, przekonałam się, że nie zawsze. 
W każdym razie - jest dobrze. Wstałam dzisiaj rano, spojrzałam na coraz to bardziej zielona trawę, słońce wystające znad drobnych chmur, przeanalizowałam sobie wszystko i ruszyłam do przodu.
I znowu będę chwytać dni, znowu pewnie będę naiwnie patrzeć w czyjeś nieszczere oczy, pewnie znowu będę upadać i wstawać, ale przede wszystkim nie zważając na wszystko, będę szczęśliwa. 

piątek, 11 marca 2016

Siedzę i chcę tańczyć.


Siedzę właśnie na moim ukochanym łóżku.
Jest mi zimno, ale mama dala mi wielki ni to płaszcz ni to koc ni to pled i jest mi cieplej.
Rodzice piją i jedzą na dole z przyjacielem, który w  tak dziwny sposób pojawił się któregoś razu w naszym życiu wraz z całą swoją rodziną.
Siedzę i myślę.
Powinnam się już ubierać i malować bo wychodzę do Gwintu. 
Będę tańczyć, będę pić, będę się dobrze bawić.
Spotkam przyjaciół, części z nich nie będzie, a co do jednej osoby to nie wiem czy będzie czy nie, a strasznie na to liczyłam. Cholernie mi przykro z tego powodu, ale są sprawy ważniejsze więc muszę zrozumieć. 
Siedzę i tęsknie. Nienawidzę tęsknić. Tęsknie za tyloma sprawami, osobami, zdarzeniami. 
Ale to nie jest dzień na to by rozmyślać nad swoim życiem, ten dzień jest zbyt dobry by popadać w smutki czy przyjemne, ale jednak egzystencjalne rozkminy.
Dziś będę się cieszyć się życiem, ponieważ od jakiegoś czasu wszystko zaczęło się powoli układać.