wtorek, 25 sierpnia 2015

Będąc sobą.

W poszukiwaniu inspiracji na napisanie czegoś interesującego lub chociaż zdatnego do przeczytania weszłam na znaną stronkę z cytatami. Przeglądałam tak wstawione dzisiaj i takie jakie po prostu się znalazły po drodze i natrafiłam na zdanie użytkowniczki o imieniu Karolina, która napisała :
Przepraszam za to, kim byłam
To się więcej nie zdarzy
I tak pomyślałam sobie, jak można przepraszać za to kim się było albo kim się jest ? Bo wg mnie zawsze jest się sobą, czy to w przyszłości czy to w teraźniejszości. Czasami jedynie pokazujemy różne strony swojego bycia sobą. Dużo osób tłumaczy się, że nie byli sobą bo zrobili coś pod pod wpływem alkoholu co było do nich niepodobne. Czy prawda nie jest taka, że każdy człowiek ma swoją ciemną i jasną stronę ? Są takie rzeczy o których istnieniu nawet nie zdajemy sobie sprawy. Na przykład nie zdajemy sobie sprawy, że możemy kogoś zabić. To okaz tej złej strony. Większość ludzi na pytanie - zabiłbyś innego człowieka, odpowiada - nie, nie ma opcji, ale przecież każde z nas może stać się w takim niebezpieczeństwie, że to będzie jedyne wyjście. Nasz umysł, nasze ciało samo zareaguje i to po prostu się stanie. Nie zdajemy sobie chyba sprawy z tego co potrafilibyśmy zrobić, całkowicie pomijając moralność naszej osoby. Tylko od nas zależy, której stronie pozwolimy się częściej uzewnętrzniać, tej jasnej, czy tej ciemnej. Każdy człowiek jest wyjątkowy i każdy człowiek powinien być sobą. Niektórzy udają innych ludzi, ale nawet w tym udawaniu jest część tego kim jesteśmy. Najwidoczniej taki człowiek jest taki, że boi się tego kim jest, wstydzi się tego i udaje kogoś innego cały czas pozostając w tym byciu sobą, taki już jest. Nie da się ukryć takich rzeczy jak nasza osobowość, charakter czy chociażby wygląd, bo nawet pod warstwą makijażu będzie widać piegi. Udając kogoś, próbując zachowywać się inaczej zawsze jakoś, dziwnym lub nie dziwnym trafem wyjdą kawałki tego kim jesteśmy. Na moim przykładzie. W gimnazjum zasłaniałam się maską, nie pokazywałam prawdziwej siebie, ale nadal nią byłam. Problem w tym, że nikt inny nie widział prawdziwej mnie lub widział tylko strzępy. W tym wszystkim nie straciłam poczucia - jestem sobą. Już całkowicie pomijając fakt, że bez sensu jest udawanie...to i tak wyjdzie, zawsze wychodzi. Chyba, że zaczynamy wierzyć, że faktycznie jesteśmy tacy...wtedy się po prostu tacy stajemy, zmieniamy się. Wiele osób mówiło mi, że ludzie się nie zmieniają. Nie wierzę w to. I owszem robią to, niektórzy nieznacznie, niektórzy bardzo i nie mówię tu o wyglądzie. Dajmy na to sam okres dojrzewania. Nastolatek wtedy cały czas się zmienia. Od niedojrzałego dzieciaka do dzieciaka w okresie buntu, dzieciaka szukającego jakiejkolwiek rozrywki, osoby szukającej miłości, zdobywającej doświadczenia aż staje się tym czym jest zapewne po dziś dzień. Każdy przechodzi parę etapów w swoim życiu i wiele z nich to zmiany, które kształtują nasz charakter. Kiedyś nienawidziłam różu, a teraz lubię jego jeden odcień - pudrowy. Nienawidziłam fasolki, teraz ją kocham. Byłam cholernie kłótliwa, teraz nie jestem. Człowiek może się zmienić, poprzez niwelowanie wad, nowe doświadczenia życiowe czy słuchanie innych ludzi, ale w tym wszystkim ciągle jest sobą bo zawsze, ale to zawsze są jakieś stałe, które nie zmienią się nigdy. 
Istnieje też coś takiego jak poszukiwanie siebie. Sądzę, że większość ludzi zastanawiało się nad tym trudnym pytaniem jakim jest - kim ja jestem ? Moim zdaniem wystarczy tylko wejrzeć w głąb siebie, widać to gołym okiem. Wystarczy spojrzeć na nasze wady, zalety, to co lubimy, a czego nie, na charakter itd itd. To właśnie jest wiedza na temat tego kim się jest. Drugim etapem jest jedynie akceptacja tego i brak chęci na jakiekolwiek udawanie czy zakładanie maski. 
Wracając do zacytowanego stwierdzenia - pod żadnym pozorem nie można przepraszać za to kim się było. Bo nadal się tą osobą jest. Można przepraszać za to co się zrobiło, ale nie za to kim się jest czy było...to okropne. To jest otwarte przyznanie się do tego, że primo, nie akceptuje się samego siebie, secudno - odbiera się sobie samego siebie. 


Ja akceptuje siebie taką jaką jestem, a przynajmniej w kwestii osobowości. Jestem sobą i pokazuje to światu i nie mam zamiaru nikogo przepraszać za to kim jestem. To chore. Jeśli komuś nie pasuje to kim jesteś to ta osoba nie jest warta Twojej uwagi, po prostu. 

sobota, 22 sierpnia 2015

Tragicznie-śmieszno.

Czas na notkę! 
Aktualnie mam przerwę w pracy. Znowu wykonuję ją w domu, ale tym razem na spółę z bratem. Zbiera hajs na kompa więc mi to nie przeszkadza, wiem jak go potrzebuje...jego teraźniejszy ledwo zipie. Ostatnio dzieją się w sumie same przyjemne rzeczy. Byłam na spływie kajakowym jak co roku i było całkiem zajebiście. Co prawda trochę się tam krępowałam przez 1 osobę, ale jakoś to przeżyłam. Nie ma to jak zrobić z siebie niedojrzałego dzieciaka, którym się w sumie było, a po 3 latach czuć się mega głupio jak się daną osobę spotka nie ? Cała ja...za dużo przejmuje się opinią innych. Meh. Widziałam się też z Rafałem i spędziłam naprawdę świetnie czas, wypiłam mnóstwo pysznych piw (spokojnie, takich malutkich), pogadałam, pośmiałam się jak dawno się nie śmiałam i po prostu czułam się dobrze. Naprawdę dobrze. Byłam też z Kla na zakupach przez cały dzień. Ominęłyśmy przystanek, gadałyśmy z dziwną starszą panią, zaszłyśmy do Agata meble tylko po to by popatrzeć, kupiłam jej Ferba, ona mi rurkę z kremem, w Empiku spędziłyśmy chyba z 2h czytając poradniki na temat sexu i innych dziwnych rzeczy, Kla wydurniała się moim patykiem do selfie i kurde, było zajebiście. Wieczorem z chłopakami i Kla na ognisku sobie posiedziałam, wypiłam piwo, pogadałam i wróciłam do domu mega zmęczona. Aktywnie, nie powiem. Wczoraj na mieście, dziś na mieście. Stwierdzam, że jestem mega zadowolona z tych wakacji pomimo wszystkich 'ale'. Niedługo wyjazd do Ciechanowca na 5 dni z ekipą, i can't wait.
Ogólnie rzecz biorąc skończył mi się serial, który oglądałam namiętnie od długiego czasu, ale już znalazłam nowy dzięki któremu naszła mnie pewna refleksja. Występuje w nim dużo relacji damsko-męskich. W większości są z dupy wzięte, głupkowate i trochę nierealistyczne, ale niektóre są takie jakie ja chciałabym mieć. Była jedna taka scena w której para rozstała się. Niby nic nadzwyczajnego, ale fajne było to, że potrafili to zrobić w normalny sposób. Nie rzucali w siebie gównem, normalnie rozmawiali, mieli do siebie szacunek. Nikt nikogo nienawidził tylko za to, że im nie wyszło. Rozumieli powód i nadal darzyli się pozytywnymi emocjami, a nie traktowali jak największych wrogów. Chciałabym tak. Ja tak robię, ale większość ludzi nie. Jak już znajdą powód, który może im wystarczyć do nienawiści to dokładają do niego kolejne, często wymyślone. Dlaczego tak jest? I dont' know. 
Do tego stwierdziłam, że po chuk ja się przejmuję tym, że mi brak czułości, kogoś obok. Doszłam do wniosku, że jak nadejdzie czas to będzie. Póki co nie mogłabym i tak w coś się zaangażować. Gadam z wieloma facetami ostatnio, wielu chce się spotkać, ale zdałam sobie sprawę, że ja nie chcę. Minęło za mało czasu, nie potrafię jak niektórzy skakać z kwiatka na kwiatek. Po dniu, tygodniu, miesiącu, 2, 3 wejść znowu w związek. Nie jestem w stanie. Do dupy jest takie parcie na to, szukanie, zamartwianie się i narzekanie, że jest jak jest. Jest przecież dobrze, nawet bez tego...Ludzie, zadziwiają mnie...jak można mówić komuś, że się go kocha, pisać różne rzeczy, a po naprawdę krótkim czasie już mieć kogoś innego, miłość nagle znika, jest dajmy na to nienawiść, nazywanie suką, a do tej nowej osoby pisać i mówić takie same rzeczy co do poprzedniej. Nie czaaaje, a takich ludzi jest coraz więcej i to nie tylko jeśli chodzi o sferę związków, a nawet sferę przyjaźni i zwykłych znajomości. Tragicznie-śmieszno.


Wgl mam już pomysł na wygląd bloga, pisałam już o tym wcześniej, że chcę coś zmienić, ale dopiero wczoraj w nocy wpadłam na to jak chcę by to wyglądało. Więc jak tylko znajdę wolny czas to się tym zajmę. 
A teraz idę pracować.




czwartek, 13 sierpnia 2015

Pomyśl życzenie.


Przez 40 min widziałam 25 spadających gwiazd. Trzy z nich były duże, jasne i naprawdę długo leciały, a u 1 z nich widziałam jak wybucha na końcu z rozbłyskiem. 25 życzeń posłałam w kosmos. 
Coś przepięknego, pierwszy raz widziałam coś takiego jak spadająca gwiazda, uroniłam łzę...to chyba wrażliwość. Mogłabym patrzeć na to w nieskończoność. 


środa, 12 sierpnia 2015

Mam pasy i znaki na niebie. Na ziemie patrzą gwiazdozbiory.

Tej nocy mam zamiar obserwować gwiazdy. Ponoć ma naprawdę dużo ich spaść. Perseidy, tak się nazywają. Całkiem ładna nazwa. Naiwnie pomyślę życzenie, może nawet kilka i postaram się wierzyć, że mogą się spełnić. Chciałabym móc patrzeć na nie z kimś. Zawsze takie małe marzenie miałam, taka wizje jak z filmu. Leżę na trawie z moja miłością obok mnie i obserwuje co wszechświat ma nam do pokazania. Kocham patrzeć w niebo, wtedy też widać nieskończoność... i piękno.

Tę piosenkę uwielbiam <3 



It's just another night

And I'm staring at the moon
I saw a shooting star
And thought of you




I bardzo lubię słuchać nocą gwiazd. To tak jak pięćset milionów dzwoneczków...
~Mały Książe

Czy gwiaz­dy świecą tyl­ko po to, aby każdy mógł zna­leźć swoją? 
~Antoine de Saint-Exupéry

Ah te starocie...



Every breath you take 
And every move you make 
Every bond you break every step you take 
I’ll be watching you 

Every single day 
And every word you say 
Every game you play
every night you stay 
I’ll be watching you 

Oh, can’t you see 
You belong to me 
How my poor heart aches 
With every step you take 
Every move you make 
Every vow you break 
Every smile you fake 
every claim you stake 
I’ll be watching you 

Since you’ve gone I’ve been lost without a trace 
I dream at night I can only see your face 
I look around but it’s you I can’t replace 
I feel so cold and I long for your embrace 
I keep crying baby, baby please
Oh, can’t you see 
You belong to me 
How my poor heart aches 
With every step you take 
Every move you make 
Every vow you break 
Every smile you fake 
every claim you stake 
I’ll be watching you 
Every move you make every step you take 
I’ll be watching you 
I’ll be watching you


poniedziałek, 10 sierpnia 2015

W internecie tchórze staja się odważni... to inny świat.

Chciałabym by parę osób powiedziało mi parę rzeczy w twarz.
Chciałabym by ktoś oddał mi to co mi zabrano. 
Mimo wszystko nie żałuje. 
Ale tragicznie śmieszne jest to jak niektórzy się zachowują.
Tragiczne i zaskakujące jest to, że po pewnym czasie robią rzeczy o które nigdy byśmy ich nie posądzali. 
Ludzie są dziwni. 
Ja też, ale niektórzy potrafią być bardziej niż ja, a uwierzcie, ja jestem naprawdę wyjątkowym przypadkiem. 

niedziela, 9 sierpnia 2015

When I say...

Od płaczu do śmiechu. Od miłości do nienawiści. Dlaczego ludzie czasami nie potrafią po prostu milczeć ? Nic nie pisać, nic nie mówić, zachować tą nienawiść dla siebie ? Dlaczego ludzie są tak destrukcyjni, niszczą wszystko, ranią innych i robią to umyślnie ? Zdarza mi się zniszczyć, zranić, ale 9 na 10 przypadków są to przypadki spowodowane nieumyślnie. Za dużo wymagam od świata i od ludzi. Byłam głupia wierząc w to, że ktoś kto kiedyś mówił miłe słowa już zawsze będzie takie wypowiadał, do mnie, czy na mój temat. Ja staram się milczeć zamiast wypowiadać słowa, których mogę później żałować. Zdałam sobie sprawę, że często okazuję zbyt dużo serca osobom, którym jak czas pokazuje, nie powinnam go okazywać. Tak szybko darzę ludzi zaufaniem, oddaje całą siebie, oddaje serce, myśli, a potem jedyne co ja dostaje to wielkie śmierdzące gówno. Przykre dla mnie jest to, że wielu ludzi nie rozumie faktu, że czasami trzeba zrobić coś czego się nie chce zrobić. Coś czego skutki będą nieodwracalne, coś co będzie przykre. Czasami trzeba. Ludzie to egoiści i sama też jestem egoistką, ale nie tak jak większość. Ja po prostu wychodzę z założenia, że często daję za dużo innym i tym samym daję za mało sobie. Poświęcam czas i nerwy dla innych ludzi i przy tym tracę siebie, swój komfort. Poświęcam się tak bardzo, że sama często na tym tracę. Uznałam, że czas skończyć z czymś takim bo to rzadko daje takie skutki jakie bym chciała czyli - wdzięczność lub chociaż czyste milczenie, które mimo, że poparte nienawiścią jest lepsze niż złe słowa. 
Będąc nad morzem miałam mnóstwo czasu na to żeby przemyśleć sobie pewne sprawy. Niektóre myśli pozostały w mojej głowie nietknięte bo zdałam sobie sprawę, że one tak szybko nie znikną. Zawsze gdy jadę nad morze i kiedy pierwszy raz moja stopa dotyka piasku czuję coś cudownego. Dopiero wtedy czuję jak bardzo za tym tęskniłam, jakie ukojenie mi to dało i czuję jeszcze coś czego nie potrafię opisać. Kiedy pierwszy raz od dawna patrzę na morze to staję jak wryta, dosłownie. Stoję, słucham i patrzę. Mogłabym porównać morze do nieskończoności, bo właśnie tak tą nieskończoność sobie wyobrażam. Morze, które nigdy się nie kończy, a przynajmniej gdy się na nie patrzy. Może to głupie, ale czasami jak tak na nie patrzę to chciałabym żeby mnie ze sobą zabrało, chciałabym się tak w nim zatopić i nie wrócić. Nie to, że chcę się zabić, ale po prostu gdy na nie patrzę to mam ochotę wejść do tej lodowatej wody i iść, płynąć przed siebie, aż złapie te słońce, które tonie w tej wodzie. Więc gdy już jestem blisko tej nieskończoności to lubię do niej dążyć, sama. Wychodziłam wieczorem i szlam łapać zachód. Nie wychodziło mi to bo słońce porywały chmury, ale i tak czułam magię. Chodziłam po mokrym piasku, woda łaskotała moje stopy i czułam się wolna. Myślałam, tak dużo wtedy myślałam. Na każdy możliwy temat, a szczególnie na takie tematy na które nie mam czasu. Wylałam niemymi słowami w kierunku horyzontu tęsknotę, smutek, radość, miłość, wszystko co teraz czuję. Siadałam na piasku i po prostu patrzyłam. Obserwowałam ludzi, zwierzęta. Patrzyłam na te wszystkie szczęśliwe i nieszczęśliwe osoby. Na 3 osobową rodzinę, mamę, tatę i córkę. Byli szczęśliwi, śmiali się, córka mimo iż miała już z 15 lat biegała radośnie, rozmawiała, aż biło od nich szczęście. Może tam mieszkali, może przyjechali i ten wyjazd dal im tę magię, a może po prostu dobrze im ze sobą. Widziałam dzieci budujące zamki z piasku i rodziców patrzących na nie z miłością w oczach. Widziałam też samotnych ludzi ze spuszczoną głową, może wcale nie byli nieszczęśliwi, a też tak jak ja, zatracali się w swoich myślach. 
Potrzebuje takich wyjazdów, ale nie tylko dlatego, że chcę np poopalać się czy spędzić czas z rodziną. Po prostu mam potrzebę wracania do miejsc, które pokochałam. Nie wiem czy ktoś jeszcze ma tak jak ja, że czasami przez umysł przelatuje myśl, tak natarczywa, że od razu powoduje ogromną chęć na pójście w jedno konkretne miejsce. Takich miejsc mam mnóstwo, powiązane ze mną wspomnieniami lub odkryte przypadkowo. Plaża niedaleko Międzyzdroi, plaża w Dębkach, ale nie cała tylko to miejsce gdzie wypływa rzeka, las w Kleosinie, ale nie cały tylko miejsce w którym niegdyś wisiała huśtawka, las w Sochoniach, nie cały, a parę konkretnych miejsc, Białystok, konkretne ławki rozrzucone w parku, ukryta ścieżka w Lesie Zwierzynieckim, Tobołowo, plaża nad jeziorem, obca działka, na którą nie powinnam wchodzić, Deniski, parę miejsc itd itd. Do tych miejsc zawsze będę wracać, dotarłabym tam nawet z zamkniętymi oczami. Niektóre wzbudzają ból, inne spokój, a jeszcze inne radość. Różnie i są to miejsca moich przemyśleń, miejsca w które wolę chodzić sama. Tylko raz zabrałam osobę w 1 z takich miejsc, myślałam, że ona na to zasługuje, był to most z torami nad rzeką. Gdybym kiedyś znikła to jestem pewna, że można by było znaleźć mnie w jednym z tych miejsc. 
Podczas tego wyjazdu zdałam sobie sprawę z wielu rzeczy...np tego, że nie jestem w stanie przyspieszyć znikania bólu i tęsknoty, że wszystko co nieświadomie robię w tym celu i tak nie pomoże, że mam ludzi, których kocham, ale mimo wszystko ciągle czegoś mi brak. Nie wiem czego, to właśnie ten brak czegoś powoduje u mnie melancholijny humor, którego mnóstwo ludzi u mnie nie cierpi, bo wtedy jestem taka hm bez życia, taka obojętna. Wiem też, że to coś przyjdzie do mnie w odpowiednim czasie, a na razie trzeba po prostu żyć. Skupić się na tym co ważne, a nie wiecznie rozpamiętywać.... 


When I say, "I miss you"
I really do mean it. I'm not the type of person to only say those 3 words when I need something from you. If I tell you that I miss you, it means that you mean a lot to me.

I don't know what I want in life. I don't know what I want right now. All I know is that I'm hurting so much inside that it's eating me, and one day, there won't be any of me left.

Our relationship wasn't toxic, you were. 

środa, 5 sierpnia 2015

Pogadanki znad Bałtyku

To bedzie krotka notka, z brakiem polskich znakow bo pisana na komorce. Jestem nad morzem, naszym polskim, pieknym, a zarazem tak odpychajacym ludzi Bałtykiem. Jestem tu z rodzina i znajomymi. Pewnie mnostwo ludzi zastanawia sie czemu ja, 19 kobieta bo juz nie dziewczynka nadal jezdzi z rodzina na takie wyjazdy. Otoz odpowiedz jest prosta, kocham moja rodzine i uwielbiam z nimi spedzac czas. Niestety zauwazylam, ze wraz z moim wiekiem wzrasta rowniez poziom nudy na takich wyjazdach. Niestety, taka jest prawda, rodzice robia to co zawsze, wydaja na swoje dzieci pieniadze, a wieczorem siadaja i pija ze znajomymi. Kiedys w tym czasie biegalam z obcymi dzieciakami po campingu, teraz wyjde z bratem, pogram w stukanki lub osiade w namiocie i gram w Wiedzmina. Wczoraj chcialam pojsc sama na plaze, na zachod slonca. Wszyscy stwierdzili, ze tez ida. No spoko, ale ja wyszlam wczesniej. Chcialam byc sama, pomyslec, mama mnie znalazla i chyba nie do konca rozumiala czemu chce tam siedziec calkiem sama. Ciezko jest im wytlumaczyc, ze ost czesto potrzebuje takich momentow, sam na sam ze soba. Pewnie wiele osob zapytaloby, czemu nie wyjade gdzies ze znajomymi ? Widzicie, znam wielu ludzi w moim wieku badz starszych o rok lub dwa, ktorzy zbieraja ekipe i jada, nad morze, w gory, pozwiedzac, poszalec. Ja nie otaczam sie takim gromem znajomych, moi najblizsi albo pracuja, albo nie maja weny na taki wyjazd, albo po prostu brak pieniedzy. Ja tez ich nie mam za duzo, ale gdybym mogla to bym ogarnela taki wyjazd za rozsadna cene, ale brak mi ludzi. Po prostu. Wyjezdzam ze znajomymi na weekend i to jest wszystko na co mozemy sobie pozwolic. Moze sie to zmieni w przyszlym roku, moze za dwa. Kiedys bedzie musialo. Poki co jest mi dobrze tak jak jest, powiedzmy.
Ludzie czesto sa na mnie zli jak zbyt ulegam woli moich rodzicow. Tylko, ze ktos kto nie jest oczkiem w glowie wlasnych lub po prostu rodzice daja mu wolna reke tego nie zrozumie, a przynajmniej nie w pelni. Mimo, ze czesto chce to nie moge powiedziec im nie. To oni zapewniaja mi jedzenie, dach nad glowa, pomoc w trudnych chwilach i po prostu daja mi milosc. Czesto pozwalaja na rozne wypady, odpaly i inne buntownicze akty ich nastoletniej corki czyli mnie, ale czesto tez zabraniaja mi pewnych rzeczy lub zglaszaja sprzeciw, ktory ew mam przemyslec. Wiem, jestem dorosla, ale mimo wszystko to moi rodzice i prawda choc okrutna jest taka, ze maja nade mna wladze. Niektorzy mysla, ze ja sie im wgl nie sprzeciwiam, nie walcze, ale uwierzcie, czasami dla 1 wyjscia szkoda walki, ktorej skutki sa takie, jakich nikt nie chcialby miec.

sobota, 1 sierpnia 2015

Zadzwoń do mnie za kilka lat



Wiesz,
Wiem bywało różnie, paskudnie i cudnie
I chuj wie, co z jutrem, lecz później nie umknę,
Tym pięknym chwilom, co zmieniły mnie na amen,
Jestem lepszym człowiekiem, choć nie idzie zgodnie z planem.
Żyj spokojnie, niech Ci się wiedzie
I nie rozmawiajmy dzisiaj, bo nie wiem co mam powiedzieć,
Zadzwoń do mnie za kilka lat, 
Ja na pewno nie zapomnę, jak pozmieniałaś mój świat.
Jestem rozchwianym emocjonalnie typem,
Co ciągle spierdalał przed powagą w świat liter,
Raz dzwonie w nocy pijany w trupa
I brzmię jak gość, co naprawdę już upadł,
Raz proszę tylko nie kłóćmy się wreszcie
Po prostu żyjmy osobno i łapmy szczęście,
Nie wiem, który ja jestem teraz prawdziwy,
Bo nie czuje się sobą wcale, świat jest dziwny.


Tak wiele mam Ci dziś do powiedzenia,
Wiem, tamten czas minął bezpowrotnie,
Tak być musiało, Ty najlepiej sama wiesz,
Dziś to wszystko wraca,
Przepraszam.


Gdy mijając ją mój wzrok zastygł w jej źrenicach
Wiedziałem, że nie jestem warty nawet sekundy z jej życia.
Może, gdyby mnie nie znała, by odwzajemniała uśmiech,
Wiesz, to przeze mnie nieraz płakała w poduszkę.
Jej dłonie tak delikatne, gładkie nadzwyczajnie,
Zupełnie jakby ktoś zmył z nich linie papilarne,
Pamiętam jej rozbijane łzy na mojej sinej skórze
I jej rozmazany tusz do rzęs na mojej siwej bluzie.
Mówiła: ,,Bez ciebie nie ma mnie" bez konsekwencji
Tkwiliśmy w milczeniu bez skutku i bez koncepcji.
Dzisiaj gdy niefortunnie zdarzy nam się minąć z sobą,
Wiem, że to zbędne, ale chciałbym chociaż skinąć głową.
Wiesz, dziś już nic nie zostało z tamtych starań
Tylko jedna wspólna myśl, że skończyło się na planach.


Tak wiele mam Ci dziś do powiedzenia,
Wiem, tamten czas minął bezpowrotnie,
Tak być musiało, Ty najlepiej sama wiesz
Dziś to wszystko wraca,
Przepraszam. x2


Świat to wielki bankiet, dobry balet,
Ale my tutaj razem już nie zatańczymy wcale,
Choćby jedno z nas prosiło drugie, nie ma szans,
Choć drugie odmówi z trudem.
Najchętniej zwiałbym stąd dając Ci spokój,
Może się uda dowiesz się jeszcze w tym roku,
Jeśli będzie okazja wylecieć w pizdu, to skorzystam z niej,
Bo nie trzyma mnie już nic tu.
I nie mam nic już zbieram wszystko od nowa,
Najpierw siebie do kupy, by cokolwiek móc zbudować.
Mój świat runął z fundamentami, słowo
Muszę posprzątać by postawić je na nowo.
Każdy z nas musi pójść inną drogą
I żyć osobno, nie możemy żyć ze sobą.
Za kilka lat mi powiesz, że u Ciebie wszystko spoko
Będzie tak, ja wierzę w to głęboko.