Przed chwilką obejrzałam chyba najsłodszy filmik ślubny na yt ze wszystkich jakie już obejrzałam. Przed obejrzeniem go obejrzałam inny, w którym pewna dziewczyna wypowiadała się na temat swojego głosu, a dokładniej tego, że bardzo cicho mówi. Jest to spowodowane tym, że była szykanowana w szkole przez to, że rzadko się wypowiadała, a jak już to robiła to mówiła bardzo cicho. Dzięki yt zaczęła się otwierać i teraz ma już z tym mniejszy problem. Mimo, że jej nie znam, a na yt widziałam ją pierwszy raz to poczułam dumę bo mimo wszystko nie poddała się, nie popadła w depresję tylko zwyciężyła to. Stworzyła te video ze wzgląd na ludzi, którzy wytykali jej, że na filmikach zdarza jej się czasami tak ściszyć głos, że wg nich wygląda to dziwnie i głupio. Podziwiam ludzi, którzy potrafią przyjąć takie rzeczy na klatę i iść dalej. W każdym razie kiedy zobaczyłam później filmik o tym jak szczęśliwa jest kiedy wprowadziła się do nowego domu, a następnie film o jej wymarzonym ślubie to mnie to cholernie rozczuliło. Ta dziewczyna oraz jej chłopak (a tak naprawdę już mąż) maja manię na punkcie Disneya. Każdy ma coś takiego za czym szaleje, u nich są to filmy i postacie z nich więc też ich ślub był tym przepełniony. Mimo, że ja nie lubię słodyczy, przepychu itp rzeczy to ten film był dla mnie tak uroczy, że aż byłam zaskoczona własną reakcją. Słodszego filmu o ślubie w życiu nie widziałam i poczułam tak cholerne szczęście z jej powodu, że udało jej się, no wiecie, że mimo szykanowania nie poddała się. Aj, powtarzam się, ale chcę byście zrozumieli dlaczego poczułam szczęście dla osoby, której kurde nie znam. Pierwszy raz zdarzyło się, żeby ktoś kto jest tak przesłodzony i ma tak przesłodzone życie mi totalnie nie przeszkadza. Podlinkuje wam na końcu odpowiednie video, może ktoś będzie chciał zobaczyć.
W każdym razie piszę to wszystko dlatego, że sama zaczęłam z tego powodu rozmyślać nad własnym ślubem. Nie mam chłopaka, a co dopiero narzeczonego, ale marzyć zawsze można nie ? Nigdy tak naprawdę nie zastanawiałam się nad tym jak mógłby wyglądać mój ślub, ciężko mi jest wgl sobie wyobrazić moja przyszłą rodzinę, dom itd. Potrafię sobie jedynie wyobrazić dom, ogródek, biegające dzieci, mnie i jakiegoś faceta, który zamiast głowy ma znak zapytania więc wyobrażenie sobie własnego ślubu jest dość ciężkie, ale jakieś wytyczne gdzieś na końcu mojej głowy mam.
Widziałam sporo zdjęć czy filmów o ślubach, najczęściej totalnym przypadkiem. Jedne są ogromne i wyglądają jak wielka chmura brokatu, a drugie skromne jak jeden kwiatek na polanie pełnej trawy.
Wyszłam z założenia, że nie chciałabym przepychu, wielu ludzi i ogromnego wow. Po co komu coś takiego ? Zaprosiłabym najważniejszych dla mnie ludzi, dobrych znajomych a nie jakichś krewnych z koziej dupy, których nawet nie znam mimo, że wielu ludzi tak robi i jest ok. Dla mnie nie byłoby ok. Nadal się waham czy brać ślub tylko cywilny czy może jednak zrobić taki, no religijny ? Tak to można nazwać. W sumie jak byłam mała to chciałam się ochajtać w jakiejś starej, ale pięknej Cerkwi, takiej drewnianej, niezbyt dużej. Nie wiem czy będzie mi to dane bo prawda jest taka, że ciężko jest znaleźć prawosławnego chłopa, katolików jest więcej, a co jeśli mój przyszły nie będzie chciał ślubu w Cerkwi lub wgl będzie ateistą? Na kościół się nigdy nie zgodzę, jak nie Cerkiew to tylko cywilny. Może to brzmi egoistycznie, ale nie lubię kościołów, tyle. Gdybym miała brać tylko cywilny ślub to zażyczyłabym sobie ślubu na łonie natury, bo to jest możliwe więc czemu nie ? Zawsze mi się podobały takie śluby, a potem wesele na świeżym powietrzu czy otwartym, wielkim białym "namiocie".
Coś takiego nie ? No wygląda to pięknie, przynajmniej dla mnie.
W sumie nie znam się zbytnio na tym jak przebiega wesele bo powiem szczerze, że chyba byłam tylko na dwóch i to jak byłam mała, więc szybko z nich wychodziłam. Niewiele z nich pamiętam, pamiętam masę jedzenia, pijanych ludzi, tańce z rodziną i szybki powrót do domu. Nigdy nie dotrwałam do krojenia tortu, nie brałam udziału w łapaniu wianka czy innych zabawach wiec nie wiem jak to naprawdę wygląda. Trochę smutne, ale mam nadzieję, że to nadrobię zanim sama wyjdę za mąż.
Co do sukni to hm, ciężki temat. Z jednej strony chciałabym ubrać się jak księżniczka, w wielką białą suknię, z takim szerokim dołem i wgl, ale jak w tym chodzić by się nie potknąć lub tańczyć? Ło matko, nie wyobrażam sobie tego. Gdybym jednak zdecydowała się na taką to z pewnością w połowie wesela jak nie wcześniej zmieniłabym ją na jakąś wygodniejszą, zgrabną kieckę :D No i kwestia koloru, większość wybiera biały, czy to trochę nie przereklamowane ? Czarna byłaby idealna haha, ale to trochę nie wypada. Może biały, może bardziej ecru, zobaczy się jak będę musiała wybierać hah.
Jakichś innych pomysłów nie mam póki co, zwłaszcza, że to przecież nie tylko ja będę decydować o tym, a również mój mężczyzna jeśli taki się wgl znajdzie..
To tyle na dziś, może zobaczę za parę lat czy ta bazgranina się spełni :P
Bye
Jakby ktoś chciał looknać :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz