wtorek, 23 lutego 2016

Niewypowiedziane

Coś mnie dzisiaj strasznie korci do pisania. Więc jak korci to będę to robić. 
Od dłuższego czasu w głowie miałam pomysł by napisać listy. Tak, listy, pisane odręcznie. Zaczęłam to nawet robić, ale jest to dla mnie bardzo ciężkie więc na razie zrobiłam sobie przerwę. Otóż chodzi o to, iż zdałam sobie sprawę, że w każdej chwili mogę umrzeć. Znaczy, zdawałam sobie z tego sprawę już wcześniej bo jak wiadomo, życie jest bardzo kruche. Tylko, że zaczęłam nad tym bardziej myśleć i wywnioskowałam, że jeśli np potrąci mnie tir i zginę na miejscu lub trafię do szpitala i umrę tam zanim ktoś bliski się zjawi to nawet nie zdążę się pożegnać. Na tym świecie jest wiele osób z którymi chciałabym się pożegnać zanim odejdę mimo, że z niektórymi poniekąd już się pożegnałam. Jest tyle spraw niewyjaśnionych, spraw o których chciałabym porozmawiać, spraw, które chciałabym wyjaśnić, a nie mogę. Bo parę z tych osób niestety ze mną nie rozmawia, parę tych osób darzy mnie nienawiścią, niechęcią, nie chcą mnie znać, mają mnie za gówno czy nic nie znaczący etap w ich życiu, a ja mimo wszystko chciałabym jeszcze parę spraw powiedzieć. Jeśli chodzi o osoby z którymi rozmawiam na co dzień np moja mama to niby nie szczędzę jej słów "Kocham Cię" czy "Dziękuję", ale jednak te wszystkie małe dziękuję chciałabym przy pożegnaniu zamienić na - dziękuję za wszystko. Wiem, że niektórzy ludzie, którzy tracą bliską osobę pragną pocieszenia i często jedynym pocieszeniem są po prostu słowa od właśnie tej, bliskiej, utraconej osoby. Więc zaczęłam pisać, wszystko to czego powiedzieć nie mogę, a chcę, pisać prawdzie pożegnanie. Płaczę przy każdym pojedynczym liście bo czuję się wtedy tak jakby już mnie na świecie nie było. Nie wiem czy jest to dobry pomysł, czy osoba, która otrzyma ten list będzie się cieszyć z moich ostatnich napisanych słów czy popadnie we wściekłość, bezsilność i większy smutek. Nie wiem, ale i tak chcę to zrobić do końca. Chcę je wszystkie napisać, spakować w koperty i zostawić w miejscu, w którym ktoś będzie mógł je łatwo znaleźć i rozdać. Nie będę ich chować bo nie chcę by trafiły do adresatów lata później, chcę by trafiły jak najszybciej. Napisałam już trzy. Do brata, do Ciebie Kla oraz do jednego mojego ex. Pozostało jeszcze 9, a może więcej. Może to głupie, a może nie. Bo wiecie, czasami mimo, że już się z kimś nie rozmawia, że przeszłość była kolorowa, a potem czarna jak sadza to i tak się myśli o takich osobach. Myśli i myśli, martwi się, ciągle jest chęć kontaktu, chęć wypowiedzenia niewypowiedzianych. To jest mój sposób na niewypowiedziane bo nie wiem i nikt nie wie czy będzie nam dane zrobić to w cztery oczy. 

poniedziałek, 22 lutego 2016

But I don't need no money. As long as I can feel the beat...

Sesja zdana. Ba, już nawet ferie, które miałam po sesji zdążyły się skończyć. Jutro zaczynam zajęcia i w sumie cieszę się z tego. Zaczyna się nowy semestr, będą nowe przedmioty, a ja lubię nowe rzeczy. Lubię się uczyć nowych rzeczy, także w sumie nie mogę doczekać się jutra. W sumie mogłabym już pójść spać by "skrócić" czas oczekiwania, ale jakoś mnie jeszcze nie znużyło na tyle by pójść w kimę.
Nastrój mam jako taki. Nie wiem czy to przez to, że ostatnio wydarzyło się parę dziwnych rzeczy czy wpłynęła na to brzydka pogoda bo jak na przychodzącą wiosnę coś za dużo pada >.< 
Napisała do mnie osoba po której nie spodziewałam się, że jeszcze do mnie kiedykolwiek napisze. Z jednej strony cieszyłam się z tego, ale z drugiej wiedziałam co mam napisać jeśli wyjdzie, że muszę. Musiałam, a i tak tego nie zrobiłam. Psia jego mać, nie potrafię, cholernie nie potrafię odepchnąć tej osoby od siebie, nie potrafię przeciwstawić się temu jak ta osoba na mnie działa. Nie potrafię się na nią długo złościć, jestem tak przyzwyczajona do jej co prawda dość niklej obecności w życiu i lubię tę nikłą obecność, że nie potrafię z niej zrezygnować mimo, że wiem, że po trochu mnie to niszczy od środka. Chociaż w sumie nie tylko niszczy, za każdym razem najpierw powoduje uśmiech i radość duszy, a dopiero potem znowu niszczy. Najgorsze jest to, że nawet nie mogę się przed nikim wygadać na ten temat, nie mogę się poradzić bo ta osoba jest owiana tajemnicą, naprawdę dużą tajemnicą... Zastanawia mnie czy ktokolwiek prócz mnie tak ma, że ma taką osobę, która własnie w taki sposób na nią działa..
Do tego próbuję rozkminić ponownie to, w jaki sposób działają ludzie. Bo znowu nie rozumiem. Jak można najpierw wychwalać, potem obrażać i wyzywać, a potem znów mówić w dobry sposób o kimś ? I mimo, że ja wiem czym spowodowane było obrażanie i wyzywanie, że to było bardziej pocieszanie siebie samego niż mówienie prawy, ale jednak robiło się to, powodowało się u kogoś ból, a teraz co ? Znowu zmiana zdania i nastawienia. Nie rozumiem bo ja mam tak, że jak już do kogoś czuję coś pozytywnego to nagle nie uważam tej osoby za gówno by po chwili znów darzyć pozytywnym uczuciem. Jak to działa w takim razie i dlaczego ludzie są zdolni do czegoś takiego ?
Może to wynika z nagle pojawiających się wyrzutów sumienia, chęci ponownego kontaktu czy chuk wie czego. I don't know.
Całe szczęście zaraz wpadnę znowu w wir zabawy, radosnych myśli, nauki i nie będę myśleć o tym wszystkim bo przyprawia mnie to tylko o smutek. Skupię się na swoich postanowieniach, będę układać sobie tak plan dnia by nie mieć czasu na rozmyślanie na takie tematy. Mam dość rozmyślań i depresyjnych humorów przez wieczną tęsknotę i wieczny brak czegoś, kogoś... 
Wrzucam muzykę czyli coś czego w sumie już dawno nie robiłam. 
Potrzeba "wygadania" się na blogu zaspokojona.




poniedziałek, 15 lutego 2016

Zepnij dupę !

"Tak dawno nic nie pisałam"
To powinna być wizytówka tego bloga, ciągle to powtarzam bo ciągle tak jest.
Nie chcę pisać na siłę, będę pisać wtedy kiedy poczuję wenę.
Tak jest teraz, 14.02, dzień chorych umysłowo, nerwowo, na padaczkę - czyli wszystko to co opisuje dzień zakochanych, godzina 23:08 czyli w sumie koniec tego kiczowatego święta.
Ta notka będzie długa, tak myślę. Więc jeśli nie lubisz długich wypocin 20 letniej dziewczyny - studentki, która mimo, że jest szczęśliwa to miewa depresyjne humory, mającej nawalone w głowie oraz nieumiejącej pisać to skończ to czytać w tym momencie.
Ostatnimi czasy w moim życiu sporo się dzieje, co się wszystko unormuje to zaraz znowu wszystko się pieprzy. Nie mówię tu tylko o sferach miłosnych bo zauważyłam, że nie tylko tu mi się wszystko popieprzyło. Zacznę jednak od mniej więcej takiego tematu.
Zaczęłam przyglądać się z boku na wszystko co się ostatnio wydarzyło, co się dzieje i temu jak się zachowuję.
Jako pierwsze zdałam sobie sprawę, że za szybko wchodzę w głębsze relacje z płcią męską, ale z drugiej strony nie jestem osobą, która potrafi spotykać się 2 msc tak po prostu "udając" przyjaciół, a dopiero później wejść na wyższy poziom, że tak powiem. Wychodzi na to, że jeśli coś od razu nie zaskoczy, że tak powiem no to już nie zaskoczy oraz, że jestem cierpliwa, ale nie w tych sprawach, zainteresowanie taką osobą po spotykaniu się 2 msc zapewne by opadło o 50%, nie lubię czekać. Poza tym nie można się wiecznie opierać przyciąganiu do drugiej osoby. Więc uważam, że nad tym punktem nie muszę zbytnio pracować aczkolwiek ociupinkę bym mogła.
Jako drugie zaobserwowałam fakt, że zaprzeczam sama sobie. Ciągle. Nie chcę wchodzić w związek, a to robię i mimo przeczucia - to się źle skończy, nie jestem gotowa robię to co robię. What the fuck ? ! Nad tym punktem już zaczęłam pracować i mimo tego, że gryzie mnie sumienie, wiem, że tak było trzeba bo niestety facet, możesz być miły, inteligentny, ale jeśli trafisz na dziewczynę w złym momencie to nie masz szans, a przynajmniej ona nie powinna Ci ich dawać ze względu na samą siebie.
Jako trzecie - nawyki są złe. Zaobserwowałam jak dużo nawyków i to nie tych praktycznych mam :o Jak sądzę wynikają one z przyzwyczajenia lub/oraz z moich uczuć, które nieodwzajemnione tylko bolą. Chodzi mi głównie o takie nawyki jak : wchodzenie na profil ex by dowiedzieć się co u niego, czy u niego wszystko w porządku, sprawdzanie insta mimo, że jest się na nim zablokowanym, czytanie jego bloga, oglądanie starych zdjęć, sprawdzanie ciągle dostępności jakiejś osoby na fb, gapienie się w tą zieloną kropkę z nadzieję, że w końcu napisze, wchodzenie na fb często tylko po to by sprawdzić czy TA osoba nie napisała, sprawdzanie na snapie najpierw my story konkretnej osoby, a potem innych, wieczne oczekiwanie, szukanie i sprawdzanie. Ja się pytam po co ? I nie, nie jestem wariatką - prawie każdy to robi....co nie ? xd Tylko, że się nikt do tego nie przyznaje. Ten punkt potrzebuje natychmiastowej akcji ratunkowej bo to jest tak strasznie bezsensowne.
Po czwarte - za dużo tęsknie, rozmyślam i spoglądam za ramię. Czas się dostosować do zdania - nigdy nie patrz za siebie, idź do przodu bo przeszłość tylko ciągnie Cię do tyłu.
Teraz coś z innych działów życia.
Moja nieśmiałość. Jest mi dobrze kiedy znika, kiedy czuję się pewna. Ostatnio coś się we mnie poruszyło. Nakrzyczałam na obcego typa w samochodzie bo mnie ochlapał buc. Co więcej, nie potrzebowałam alkoholu by to zrobić. Poszłam na lodowisko z facetem, którego nie znałam (koleżanka nagle zrezygnowała) i nie potrzebowałam 2 h by się do tego przekonać. Rozmawiałam otwarcie z wieloma ludźmi poznanymi na mieście, uśmiechając się i napawając się tym, że to potrafię, a na pytanie - nie jesteś zbyt pewna siebie ?, chciało mi się śmiać, tak dobrze się z tym czułam. Mam odwagę życzyć kasjerce miłego dnia nie wstydząc się. W klubie, na trzeźwo spacerowałam z głową podniesioną do góry, rzucając spojrzenia facetom, tańczyłam tak by każdy mnie widział, by każdy chciał ze mną tańczyć i dzięki temu bawiłam się świetnie, nie siedziałam na dupie i nie podpierałam ściany, genialne uczucie. Muszę zacząć to pielęgnować zanim znów moja natura zamknie mnie w sobie.
Przestałam jeść tak jak lubię. Przestałam gotować tyle co kiedyś, a przecież sprawia mi to przyjemność.
Przestałam tworzyć.
Przestałam grać.
Przestałam robić tyle rzeczy na rzecz leżenia w łóżku i oglądania seriali.
Przestałam ćwiczyć mimo, że kiedyś potrafiłam chodzić na trening dwa razy w tyg po 2 h...
Muszę tyle rzeczy naprawić bo za dużo patrzę na innych, a za mało na siebie.
Zaniedbuje samą siebie, mój charakter i to jaka jestem chociaż jak ktoś mnie pyta co lubię, jakie mam hobby mówię o tych rzeczach, które kocham, a przestałam je robić. To tragiczne.
Pisałam o postanowieniach noworocznych, nie lubię ich i napisałam, że postanowienia można sobie postawić zawsze. Właśnie to robię, musiałam to napisać w jakimś miejscu żeby móc wrócić i sprawdzić czy cokolwiek z wypisanych się zmieniło. Oby tak było.
Życie jest krótkie, nie mogę zacząć nowych rzeczy jeśli nie naprawię obecnych, zmiany, zmiany są potrzebne. Czas spiąć dupę bo chcę jeszcze tyle zrobić, ale nie mogę jeśli porzucam to co robiłam wcześniej.
Motywacyjnie, dla mnie, by wreszcie zacząć coś robić.