wtorek, 29 grudnia 2015

Myśli myśli myśli

Leżę.
Siedzę.
Stoję. 
Biegnę.
I tak w kółko. 
Gubię się, nie wiem gdzie jestem, nie wiem czy to dobre miejsce, nie wiem na czym stoję. Nienawidzę nie wiedzieć na czym stoję. Nie rozumiem, znowu nie rozumiem. Moje myśli obijają się o czaszkę z głuchym tąpnięciem. Dlaczego ciągle trafiam na dziwnych ludzi? Chodzi mi tu o tych dziwnie negatywnie dziwnych ludzi. Dlaczego ? Jestem magnesem czy jaki chuj ? Przyciągam i przyciągam, jakbym choć raz nie mogła przyciągnąć kogoś normalnie nienormalnego, a nie wiecznie jakichś negatywów. Ludzie mają wady i zalety, rozumiem to, ale dlaczego większość z nich ma więcej wad niż zalet, dlaczego własnie na tę większość ciągle trafiam ? Nie wiem. 
Leżę własnie we własnym łóżku. Nie żeby te łóżko na którym śpię w Lublinie nie było moje, ale wiecie, te w domu rodzinnym to jednak co innego. Jest wygodniejsze, jest takie jakie zawsze chciałam - z metalowym rusztowaniem, na nim moja ulubiona kołdra, stoi w idealnym miejscu, to w nim spałam przez 6 lat. Piszę tę notkę chociaż nie miałam dzisiaj na to weny. Jednak gdy już pojawiła mi się migająca kreseczka to zaczęłam pisać. Ot tak bez głębszego zastanowienia. Może jednak mam do tego jakiś dryg ? Zawsze na języku polskim pani mi mówiła, że ja to ją zadziwiam, wysnuwam tak nieoczekiwane wnioski i interpretacje na jakie nikt nie wpadał, pisałam takie rzeczy jakich nikt nie pisał. Kamila często była zadziwiona moimi podsumowaniami na rozprawkach. Chyba napiszę książkę. Już od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie fabuła, palce coraz bardziej się do tego rwą. Lubię pisać, lubię wymyślać, rozkminiać, mam wyobraźnię i chyba jestem w miarę inteligentna więc czemu nie ? Cały czas się jeszcze nad tym zastanawiam, ale chyba w końcu się do tego zabiorę. Plan jest taki, że jeśli już napiszę, przeczytam i mi się nie spodoba to zostawię ją dla siebie. Pokażę tylko wybranym osobom, a w przyszłości może dzieciom. Jeśli jednak uznam, że jest całkiem dobra to zastanowię się czy jej nie wydać. To całkiem dobry plan. Zobaczy się. 
Aktualnie staram się zająć myśli robiąc cokolwiek, jakkolwiek. Planuje sobie jakoś cale dnie tak by nie mieć czasu siedzieć i gapić się w ścianę. Jutro cały dzień na nogach, rano muszę zrobić jedną rzecz, potem będę robić to co kocham czyli jeździć maździochą i załatwiać różne sprawy. Wieczorem widzę się z Klaudią. Damian przyjechał do Polski, muszę się z nim zobaczyć na dniach, planuję też spotkać się wreszcie z pewną osobą, ale nie wiem czy wyjdzie. W sumie to po co ja to tutaj piszę. Nevermind. Idę czytać książkę, cały czas zastanawiam się czy wam ją polecić, ale jeśli miałabym to kiedykolwiek zrobić to najpierw muszę ją przeczytać, ma to sens nie ? 
Dużo coś pytań w tej notce, a przecież i tak mi nikt nie odpowie...ale w sumie, kto pyta nie błądzi. 

poniedziałek, 21 grudnia 2015

O dwóch ludziach, którzy nie mogą do siebie dotrzeć.

Malowanie farbami akwarelowymi wymaga czasu, trzeba czekać aż pierwsza warstwa wyschnie by móc położyć kolejną więc pomyślałam, że napiszę kolejną notkę. Natchnęło mnie przed chwilą, przez pieprzoną piosenkę.

Czy mieliście kiedyś takie uczucie, że jesteście nie w tym miejscu co powinniście ? Czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, że popełniacie prawdopodobnie poważny błąd mimo, że na oko wszystko gra ?
Mnie to własnie dotknęło. 
Mam Takie cholerne wrażenie, że gdybym teraz mieszkała gdzie indziej to wszystko by się potoczyło inaczej. Z jednej strony nie chciałabym tego, ale z drugiej strony faktycznie czuję w środku mnie coś, nie wiem czy potrafię określić to coś. Określiłabym to jako takie uciekanie od pewnych uczuć, pewnych rzeczy. Na takiej zasadzie, że tak naprawdę nie dałam pewnej rzeczy szansy się jakoś rozwinąć. Nie zrobiłam praktycznie nic mimo, że miałam czas. Miałam go, a nie wykorzystałam. Mam takie poczucie, że poświęciłam w pewnym momencie czas złej osobie. Pamiętam taką sytuację kiedy to mnie trzepnęło gdy pewna osoba mnie o coś zapytała, ale było już za późno. Potem znowu to samo. Dwa razy, może nawet było ich więcej. Zaczynam się gmatwać.
Głównie to chodzi o to, że mam wrażenie, że nie jestem tu gdzie powinnam, jestem nie z tym z kim powinnam, nie zrobiłam tego co powinnam. Czuję się tak jakby coś wypadało mi z rąk, a mi coraz ciężej jest za tym biec i to łapać, ponieważ czas leci. Kurwa, to takie chore. Zapewne nikt nie wie o co mi chodzi, ale musiałam to napisać. 
Przeczytam sobie tę notkę za 4 lata. Dokładnie za 4 i zobaczę gdzie wtedy będę i czy będę cholernie tego żałować. 
Ta piosenka mówi kurde wszystko. Chociaż to wszystko przez inną piosenkę. 


I go crazy 'cause here
isn't where I want to be
And satisfaction feels
like a distant memory
And I can't help myself
All I want to hear her say is
"Are you mine?"

Well Are you mine?
Are you mine?
Are you mine?


I guess what I'm trying to say is

I need the deep end,
I keep imagining meeting


Wished away entire lifetimes

Unfair we're not somewhere
misbehaving for days


Great escape

Lost track of time and space


Kto wie ?

Zaraz święta. Chciałam wstawić tu jakieś świąteczne zdjęcie, ale jak wpisałam frazę "święta" na mojej ulubionej stronce ze zdjęciami w wynikach znalazłam tylko zdjęcia wymuskanych bombek i choinek, a w mojej głowie nie taki obraz się pokazuje jak myślę o świętach. W mojej głowie pojawia się wielki stół pełen jedzenia, a wokół niego moja rodzina, która jest dla mnie najważniejsza. To właśnie z tym kojarzą mi się święta. Wiele osób za to nie lubi świąt, znaczy się, nie lubią tego, że tylko w święta nagle wszyscy się kochają. Rozumiem to, ale u mnie tak nie jest. Wszyscy kochają się na co dzień i logicznie w święta też. To właśnie rodzina najbardziej nadaje tą atmosferę świąt, bo niby często spotykamy się na wspólnym obiedzie czy coś, ale święta są zawsze takie wyjątkowe. Do wczoraj wgl nie czułam jeszcze świątecznej atmosfery. Poczułam delikatne ciepło na sercu dopiero kiedy przychodząc do Darka usłyszałam świąteczne melodie lecące z komputera. Dzisiaj byłam też wieczorem na mieście i gdy zobaczyłam te wszystkie lampki, stragany, ozdoby i ludzi kupujących prezenty to nie mogłam oderwać od tego wszystkiego wzroku. Tęsknie coraz bardziej za domem, chcę już ubierać choinkę, przytulić kota siedząc przy kominku, usiąść do stołu z całą rodziną, której nie widziałam od dawna, tak bardzo brakuje mi tego. Jestem strasznie zmęczona, teraz czekają mnie słodkie 3 tyg wolnego. Święta jednak mają to coś.
Przez ostatnie parę dni czułam się beznadziejnie, tu jakiś problem, a tam kolejny, teraz gdy wszystko się wyprostowało mogę wziąć oddech i po prostu cieszyć się. Pogoda daje w kość, pada deszcz, ale gdy mam na uszach słuchawki to nawet to mi nie przeszkadza. Mam ochotę tańczyć. Na początku nie wiedziałam dlaczego tak bardzo chce mi się tańczyć, ciągle i ciągle, ale teraz już wiem. Po prostu jestem szczęśliwa, a to właśnie ze szczęścia się tańczy czyż nie ? Normalnie rozpiera mnie od środka, a uśmiech nie schodzi mi z twarzy mimo, że z oczu bije zmęczenie. Kocham się tak czuć, niech to trwa jak najdłużej. 
Nie rozwodzę się dalej gdyż muszę namalować parę obrazów w ramach świątecznych prezentów więc WESOŁYCH ŚWIĄT wszystkim :3


środa, 9 grudnia 2015

Nie czytaj tego, stracisz czas.

Życie się toczy, a ja coraz rzadziej tu zaglądam. To chyba coraz bardziej miejsce, w którym piszę tylko wtedy kiedy mam taką, wiecie, ogromna potrzebę podzielenia się moimi myślami. 
Poznałam kogoś, jestem z tym kimś, ale wiem, że nie mogę powiedzieć mu na jakiej zasadzie myślę, w jaki sposób. Nigdy więcej już tego nie zrobię, już raz to zrobiłam i przyniosło to naprawdę złe skutki. To trochę smutne, ale z drugiej strony daje nadzieje, że tym razem wszystko będzie się toczyć jak należy. Może nie będę musiała z tego rezygnować z tylko jednego powodu. Może tym razem moja cierpliwość nadal będzie taka jak zawsze, czyli bardzo duża. To, aż dziwne, że mam taką cierpliwość. Nie wiem co by było gdybym jej nie posiadała, byłabym chyba większym strzępkiem nerwów i utraciłabym więcej siebie niż do tej pory. W mojej głowie buzuje teraz mnóstwo emocji, myśli i wszystkiego innego czego określić nie potrafię. Tęsknie, cierpię, cieszę się. Jestem szczęśliwa, a mimo wszystko ciągle myślę o jednym i tym samym. Co by było gdyby ? Co jeśli ? Czy będę miała szansę ? Za dużo pytań. Nienawidzę pytań i jednocześnie je uwielbiam. To takie durne. Zastanawiam się teraz o czym ja wgl piszę i właśnie zdałam sobie sprawę, że to nie ja piszę. To piszą moje palce, po prostu piszą to co siedzi mi w głowie, a ja średnio nad tym panuje. Nie kasuję tego co już napisałam, a zazwyczaj jak piszę to co jakiś czas kasuje to i owo, poprawiam. Tej notki nie będę poprawiać. Sprawdzę tylko tak jak zawszę dwa razy czy są jakieś błędy ortograficzne czy interpunkcyjne. Sądzę, że mało komu będzie się chciało przeczytać tę notkę do końca. Sama nie wiem o czym ona jest, a skąd Ty, czytelniku masz wiedzieć ? Wypiłam dwie lampki wina. Ostatnio dużo piję. Może to dlatego, że po prostu mi to smakuje. Może jednak jest w tym coś więcej, może w ten sposób jednak w jakiś sposób próbuję uciekać od zmęczenia czy stresu. Mimo, że ostatnio stwierdziłam, że nie mam żadnych problemów ciągle jestem spięta i mam wrażenie, że pod moimi oczami tworzą się coraz większe wory. Nie wysypiam się ostatnio, słucham dużo muzyki i jestem wiecznie zmęczona. Może to jesienna chandra, którą co jakiś czas przykrywam jesiennymi liśćmi uśmiechu. Chociaż przecież już mamy zimę. Widziałam i dotykałam pierwszy śnieg. Jadłam go nawet. Pewnie tak nie macie, ale ja mam tak, że jak pada śnieg to pierwsze co robię to jak małe dziecko łapię go ustami uśmiechając się do nieba. Jezu jak ja tęsknie za przyrodą i tym najprostszym szczęściem, które daje mi natura. To takie dziwne, ja jestem dziwna, a to koniec tej dziwnej notki. Napisałam chyba już większość tego co chciałam napisać. W tytule wpiszę by tego nie czytać, bo w sumie po co ? JESTEM SZCZĘŚLIWA, a mimo wszystko w środku mnie siedzi coś, co nie pozwala mi rozwinąć moich czarnych jak sadza skrzydeł.