piątek, 30 października 2015

Jesiennie

No i dopadła mnie jesienna chandra. Jeśli jest brzydko i ponuro to mi spada humor, a jeśli świeci słońce i prześwituje przez te wszystkie kolorowe liście to cieszę japę jak nienormalna. Bo to jest po prostu przepiękny widok. Jesień ogółem jest piękna, ale tylko wtedy kiedy nie jest zimno i szaro. 
Przez taki a nie inny humor ciągle rozmyślam. O tym co było, co jest, co będzie. O wszystkim. O tym czego mi teraz najbardziej brakuje, o tęsknocie, o miłości, o ludziach, o moich planach i marzeniach. Tak dużo tego jest. Z jednej strony lubię porozmyślać, ale z drugiej nie lubię humoru, który mi wtedy towarzyszy. Wiem, że czasami coś takiego jest bardzo potrzebne, człowiek z natury nie potrafi ciągle się cieszyć, musi mieć czas na to by wylać wszystkie swoje żale, popłakać trochę. Tylko, że ja mam tak, że jak mnie już łapie taki dołek to potrafi trzymać mnie przez jakiś tydzień. Do tego dopada mnie tylko jak jestem sama, a najczęściej wtedy kiedy leżę wieczorem w łóżku i nie ma nikogo kto mógłby mnie rozśmieszyć, przytulić lub po prostu posiedzieć ze mną w ciszy. Najgorsze w tym wszystkim jest chyba to, że nawet nie dałabym rady znaleźć sobie takiej osoby z pewnych przyczyn więc pozostaje mi ta chwilowa samotność. 
Dzisiaj wracam do domu, wreszcie zobaczę rodzinę i przyjaciół, strasznie się stęskniłam. To takie dziwne, że jak jesteś w swoim mieście, masz wszystkich wokół to ta tęsknota tak Ci nie doskwiera bo wiesz, że do każdego masz blisko i możesz ich zobaczyć w każdym momencie. Natomiast jak jesteś parę dobrych kilometrów od nich to nagle czuć tę przepaść, tęsknisz już po tygodniu nie widzenia ich. Przynajmniej tak u mnie jest. Najgorzej to chyba jest z tymi ludźmi, których przez ostatnie trzy lata w okresie jesień - zima - wiosna widziałeś codziennie. Nagle tego nie ma i ja się np czuję z tym mega źle. Źle też jest z tymi, których spotykałeś często np w wakacje i nagle nie możesz się z nimi spotkać kiedy tylko chcesz, możesz jedynie zadzwonić. Już pominę fakt tęsknoty za rodziną bo to raczej logiczne. Nie wiem czy tylko ja tak mam, chociaż pewnie nie. Dlatego też ja np nie mogłabym być w związku na odległość, nie potrafiłabym, zwłaszcza kiedy np miałabym świadomość, że koszta są zbyt duże by widzieć się często. Wtedy po prostu odpuszczam i robię wszystko, nawet rzeczy wbrew mojej woli by uniknąć czegoś takiego. 
Zaraz pakuję resztę moich gratów i wychodzę na zajęcia. Dziś mam informatykę i mikrobiologię więc będzie przyjemne. To głupie, ale kurde, lubię zajmować się bakteriami. To takie hm fascynujące :D Co tam, że mogę się zarazić np salmonellą xd Do tego zawsze jak idę na zajęcia to mi się jakoś humor polepsza, trafiłam na tak zajebistych ludzi tam, że sama myśl o tym, że mogę z nimi spędzić trochę czasu, nawet na często nudnych zajęciach mnie cieszy. 
Kończę te wypociny, macie tu piosenkę i bajooo 


Polecam każdemu nową płytę tego wykonawcy bo jest sztos, mega sztos. Chciałam iść na koncert, kombinowałam jak by to zrobić bym mogła pójść. Miałam dwa wyjścia, albo rodzinne miasto albo Lublin, niestety terminy są do dupy i muszę zadowolić się zakupioną płytą odtwarzaną w kółko w mojej wieży. 

czwartek, 29 października 2015

To takie prawdziwe...



Hello from the other side
I must've called a thousand times to tell you:
"I'm sorry, for everything that i've done"
But when I call you never seem to be home

Hello from the outside
At least I can say that I've tried to tell you:
"I'm sorry for breaking your heart"
But it don't matter
It clearly doesn't tear you apart anymore

wtorek, 20 października 2015

Patrycję popierdoliło, ale to chyba nic nowego.

Tak dziś naszło mnie na pisanie więc korzystam i piszę już drugą tego dnia. Tak, ta też będzie o ludziach, jakiż to uniwersalny temat. 
Tym razem o osobach, które były, a których nie ma obok.
Nie wiem czy też tak macie czy tylko ja jestem taka popierdolona, w każdym razie wyłożę tu dziś schemat mojego serca. 
Każdy człowiek odczuwa emocje, nikt nie potrafi się ich wyzbyć, nie ma takiej opcji. Można je uśpić, można ich nie pokazywać, ale one albo w końcu wyjdą na jaw jak wybuch lawy z wulkanu lub po prostu są w nas, ale ich nie widać. Każdy kocha w inny sposób. Każdy ma inny pogląd na miłość. Niektórzy uważają, że zakochać prawdziwie można się tylko raz. Inni uważają, że kochać można wiele razy, raz słabiej, raz mocniej, ale wiele, wiele razy. Ja zaliczam się do tej drugiej grupy. 
Kiedy byłam mała dzieliłam swoje serce. Wyobrażałam je sobie i robiłam komory, dzieliłam je na wiele mieszkań, a w każdym z nich ktoś był. W jednym była mama, w drugim tata, w trzecim brat, w czwartym kolejna osoba. Chyba nawet pozostało mi to trochę do dzisiaj, bo jest to dla mnie najlepszy sposób na ogarnięcie jak to wszystko działa. Pomijając osoby, które kocham od zawsze i od zawsze mają miejsce w moim sercu pojawiły się też inne. Zakochałam się do tej pory dwa razy. Raz kochałam mocniej, raz słabiej. Może główny aspekt przedstawię na podstawie Jezusa. Uh, co za wybór. Jako mała i jeszcze słodka w miarę dziewczynka w swoim małym serduszku, w jednej komorze stworzonej przez moją wyobraźnie mieszkał sobie właśnie ten oto długowłosy pan i takie światełko co to było Bogiem nie? No i ten, teraz ta komora jest pusta. Bo zmieniłam nieco poglądy i no nie jestem już małą dziewczynką.  Boga i jego synka mam bardziej w głowie niż w sercu. 
Kiedy rozmawiam z kimś na właśnie ten jakże poważny temat, poruszam kwestię taką, że jeśli raz już kogoś pokochałam to on już zawsze będzie w moim sercu i go dalej będę kochać, tylko tak wewnętrznie i wcale to nie oznacza, że jak go spotkam to mu się na ramiona rzucę. No i ludzie tego nie rozumieją. No nie rozumieją i są wielce oburzeni, jak tak można. Dla przeciętnego człowieka coś takiego jak zerwanie oznacza od razu nienawiść do tej osoby, o ironio, nawet jeśli nie było zdrady czy nawet jeśli to było zerwanie pokojowe. Najlepiej to się nie odzywać i mieć wyjebane. Natomiast ja kurde nie potrafię tak. Taka osoba dla mnie dalej siedzi w tym "mieszkaniu" w moim sercu, tyle, że w międzyczasie zdążyła wyrwać jego kawałek i wyrzucić do kosza. Bo prawdziwie kochać to nie kochać na chwilę, a potem nienawidzić. To kochać do końca życia, ale też potrafić darzyć miłością innych. Nie jesteśmy jednorazowi, skoro złościć potrafimy się wiele razy to dlaczego nie możemy pokochać wielu osób przez te 80 lat kiedy żyjemy ? No bitch please. 
Jak już wspomniałam, zakochałam się dwa razy do tej pory. I pewnie gdyby to była rozmowa dwóch ludzi to padło by pytanie - ale skąd wiesz, że nadal go kochasz w głębi siebie, a nie, że np jesteś przywiązana ? Odpowiedź jak dla mnie jest prosta. Taki przykład. Dowiadujesz się, że Twoja koleżanka miała wypadek, może umrzeć. Co robisz? Martwisz się, życzysz zdrowia, ale nie lecisz do niej na łeb na szyje, ew podpisujesz się na kartce od całej klasy dla niej do szpitala nie ? Co innego jak dowiadujesz się, że osoba, którą kochałeś, która z Tobą np zerwała lub Ty z nią bo jednak coś w tym związku Cię niszczyło, jest w tej samej sytuacji. 1/3 ludzi wpadnie w panikę, płacz i nie zrobią nic, kolejna 1/3 będzie niewzruszona, a ostatnia 1/3 płacząc, wsiądzie w samochód lub najbliższą taxi i będzie na łeb na szyje lecieć do tej osoby. Wiecie w której 1/3 jestem ? W tej ostatniej. Choćbym nie rozmawiała z taką osobą 3 msc, 2, 5, 10 lat nie będę potrafiła być niewzruszona. Ja nadal się martwię o takie osoby, nadal o nich myślę, mniej lub bardziej. Z czasem coraz mniej, to prawda, ale jednak. Zastanawiam się co u nich, a gdy nie jestem czegoś pewna lub chcę się czegoś dowiedzieć potrafię zrobić nawet najbardziej irracjonalne rzeczy. I choćbym była obrażana, mówiono mi polskie - spierdalaj to ja i tak jak przyjdzie co do czego przyjdę w takim momencie, a jeśli to nie będzie możliwe, przyjdę na pogrzeb i pożegnam się po raz ostatni bez żadnej urazy.
Tak właśnie mam i sądzę, że to się nigdy nie zmieni. Póki co nie jestem w stanie pokochać po raz kolejny, bo mimo, że to możliwe to ciężkie, bardzo ciężkie. Mimo wszystko czekam, aż ktoś zajmie kolejną pustą komorę w moim sercu, że tak to określę haha ;p 

Przy­jaźń jest jak ma­lut­ka perła błyszcząca na dnie wzburzo­nego oceanu życia.

Ludzi dzielę na parę rodzajów. Jednym z nich jest człowiek nieznajomy, człowiek, który jest mi obojętny, człowiek, którego nie znam, ale mogę poznać bo nie darzę go wrogością. Drugim jest osoba, którą znam, ale jest mi równie obojętna co poprzedni typ, tyle, że nie ciągnie mnie do tego by poznać go lepiej. Następnie jest przyjaciel rodziny, nie jest osobą, której powiem wszystko bo to nie jest mój przyjaciel, ale wiem, że mogę zadzwonić do takiej osoby kiedy coś złego się dzieje, interesuje ją jak się czuję i co u mnie, wie co lubię, a czego nie. Lubi mnie, a ja jego, mamy bardzo dobry kontakt, ale to przyjaciel rodziców, nie mój. Darzę taką osobę dużym szacunkiem i wiem, że nie muszę się zachowywać sztywno mimo, że jest dużo ode mnie starszy. Kolejnym rodzajem jest znajomy. Zazwyczaj jest to osoba na etapie przejściowym do etapu przyjaciela. Tylko, że o bycie przyjacielem trudno w tych czasach. Potem rzecz jasna jest przyjaciel, ukochany, a potem członek rodziny. Właśnie w tej kolejności, tak, najważniejszymi osobami w moim życiu będzie moja rodzina, choćbym nie wiem jak kochała mojego chłopaka (którego może kiedyś będę miała), dopóki nie zdecyduje się na ślub, ważniejsza będzie rodzina. Dodatkowo często też przyjaciel jest na równi z ukochanym i wielu ludzi nie potrafi tego zrozumieć. Oni chyba nie wiedzą, że przyjaźń to taka inna miłość. 

Poznałam oczywiście wielu ludzi. Mimo, że jestem szarą mychą to lubię poznawać nowe osobowości, nawiązywać kontakt międzyludzki. Ostatnio dużo rozmyślam na temat osób do których mam pewne naprawdę miłe uczucie. Dotyczy ono moich przyjaciół. Dobranie przyjaciela jest trudne, tak przynajmniej się mówi. Mówi się, że niektóre przyjaźnie są jak źle zawiązany supeł, bardzo szybko mogą się rozwiązać. Natomiast moim zdaniem jeśli przyjaźń się kończy, to to nigdy przyjaźń nie była. Przyjaźń tak naprawdę pojawia się na jedno pstryknięcie palca. Czasami już podczas pierwszej rozmowy wiesz, że to nastąpiło, a czasami zdajesz sobie z tego sprawę jak zaczynasz logicznie myśleć. Mam wokół siebie właśnie parę takich osób i mam to cholerne, cudowne uczucie, że to się nigdy nie skończy. Bez problemu mogę sobie wyobrazić w głowie obraz nas jak już mamy dzieci, mężów i żony oraz jak jesteśmy już starzy, siwi, brzydcy, ale na swój sposób urokliwi. I mimo, że szczęście daje miłość, znaczy się osoba ukochana obok, ja nie potrafiłabym być szczęśliwa bez przyjaciół. Dlatego się wkurwiałam i nie dawałam za wygraną kiedy ktoś był zazdrosny o to, że widuje się z dajmy na to, Rafałem. No szlak mnie brał. 
Przyjaciel to ktoś tak bardzo wyjątkowy. Ktoś kto jest szczery, ktoś kto bez problemu powie Ci - Ty grubasie, przestań tyle jeść lub zdejmij to z siebie, wyglądasz brzydko. I nie będzie to chamskie, będzie to takie w sam raz. To jest ktoś kto za każdym razem gdy Cię odwiedza przywozi Ci słodycze mimo, że sama je od niego czasami kupuję, a nie biorę za darmo. Ktoś kto zadzwoni z życzeniami urodzinowymi o 00:00, a nie o 23.59 kiedy urodziny już się skończyły lub wgl następnego dnia. Zadzwoni o tej nieludzkiej godzinie by obudzić Cię i krzyknąć STO LAT, a nawet zaśpiewać pełna urodzinową piosenkę. To ktoś kto wie czy kręcisz się jak śpisz, jaki jest Twój ulubiony smak lodów, kto mimo, że nie lubi pokazywać się w stroju kąpielowym stanie przed tobą w samej bieliźnie, ktoś kto obwieści Ci, że robi kupę już 3 raz tego dnia, albo mimo, że krępuje się załatwiać dwójkę przy ludziach, wyprosi wszystkich z domu oprócz ciebie, bo Ty mu nie przeszkadzasz, kurde, to ktoś kto wie prawie wszystko. I co smutne czasami wie więcej niż mama czy tata. Bo to z taką osobą rozmawiasz godzinami, mówiąc również rzeczy, których za chiny nie powiesz rodzicom, typu - sex był zajebisty xd 
Dziękuję każdej osobie, o której mogę powiedzieć, że jest właśnie kimś takim dla mnie. Może się wydawać trochę takie dziwne, że piszę coś takiego i dziękuje na blogu, ale fakt jest taki, że oni i tak wiedzą jak bardzo wdzięczna jestem bo gdy powiedzą - kocham Cię, ja powiem - ja cb też i to nie będzie dziwne. 

niedziela, 18 października 2015

Fotogenicznie.

Dobra, żartowałam. Tak wiem, bardzo zabawne, ale zwalę to na jesienną chandrę ok ? 
Nie potrafię nie pisać, to jeden z moich nielicznych sposobów na uwolnienie emocji, ot co. 
Dzisiaj na spokojnie, o tej h nie przychodzą mi na myśl żadne refleksje mimo, że zazwyczaj jest ich za dużo. Dziś jestem po prostu zmęczona, zaraz idę spać. Wczoraj od 6.00 do 2.00 na nogach, dziś co prawda pospałam do 12, ale łaziłam to tu to tam, musiałam uczyć się na zaliczenie, które mam w poniedziałek także można powiedzieć, że padam na ryj. 
Wstawiam parę zdjęć, które nacykałam ostatnimi czasy, zdjęcia tatuażu nie wstawię bo te, które zrobiono mi w studiu mi się nie podoba, moim zdaniem zrobione beznadziejnie, a ja sama do tej pory nie mogę sobie zrobić jakiegoś sensownego. Ciężko jest trzymać cycki i robić sobie zdjęcie xd 




Mój mąż <3




 Nie wiem co, ale coś mnie zauroczyło w tej ścianie. Nie pytajcie.


Moje drugie zwierzę mocy, heh. 


 Widzicie te latające liście ? Na żywo mnie to po prostu mega oczarowało. 


I znowu on, podczas przyglądania mu się i robienia zdjęć szarżował na siatkę (pewnie chciał na mnie, nie dziwie mu się).



 Szerszeniem ? 


To drzewo ma ponad 300 lat :o Dąb mocy, jeden z wielu w miejscu gdzie zrobiłam te zdjęcie.


środa, 14 października 2015

No to PA.

Zmuszam się właśnie do tego by coś napisać i wiecie co ? To bez sensu. Napiszę jak najdzie mnie ochota i tyle, póki co powiedzmy, że zawieszam bloga, nikogo i tak nie interesuje moje życie itd itd. No to pa

czwartek, 1 października 2015

Nowy etap - czas START

HEJHO
Jest dobrze, naprawdę, jest mega dobrze. Nadal się boję , nadal się stresuję, ale żyję i nie jest tak źle jak myślałam, że będzie. Ostatnio dużo się dzieje, spełniłam swoje marzeeeenie ! Albowiem zrobiłam sobie tatuaż. Coś o czym marzyłam od długiego czasu, na początku chciałam zrobić na żebrach, ale zmieniłam zdanie i pierwszy jaki zrobiłam jest to tatuaż na mostku czyt. pod moimi piersiami. Wstawiłabym zdjęcie, ale nadal czekam, aż dostanę takie, które jest dobrej jakości. Wstawię jak tylko będę miała taką możliwość. Aktualnie siedzę w Lublinie i wiecie co ? 


Jestem studentką ! <3

Dziś odebrałam właśnie mój indeks. Niektórzy mówią, że UP jest zacofane, bo większość uczelni ma już opcję elektroniczną, ale ja osobiście cieszę się, że mam w takiej wersji. Będzie to dla mnie mega zajebista pamiątka jak ukończę te studia, a taki mam plan :3 To jednak zupełnie coś innego niż elektronicznie, tak..hm lepiej. 
Wczoraj miałam integrację także poznałam sporo ludzi. Jestem zachwycona tym jak bardzo otwarci i pomocni są. Nie mam żadnego problemu, żeby się z nimi dogadać chociaż na początku było mi ciężko, stresowałam się cholernie. 
Jutro mam pierwsze zajęcia i szczerze to nie mogę się doczekać. 
Powiem wam, że mieszkanie samemu jest trudną sprawą. Co prawda mam dużo wolności itd, uczę się samodzielności i to jest fajne, ale już zauważyłam, że gadam sama do siebie xd. Nie mam do kogo gęby otworzyć i to jest strasznie dołujące. Pocieszam się faktem, że przyjaciół i znajomych mam i będę miała, co z tego, że w Białymstoku. Z czasem lepiej poznam też tych tutaj, w Lublinie, mam taką nadzieję. 
Ta notka jest typowo - co u mnie. W związku z rozpoczęciem nowego etapu w moim życiu, który bądź co bądź wiązał się z wieloma nieprzyjemnymi dla mnie decyzjami i wyrzeczeniami, mam zamiar dać sobie porządnego kopa w dupę. Mam nadzieje, że dzięki temu będę tu zaglądać częściej, a tymczasem : 
BAJO