czwartek, 22 stycznia 2015

Zwariowałam ?

To zawierzę czuję w środku siebie.
Śni mi się.
Czasami pojawia się w myślach ot tak..
Wierzycie w poprzednie wcielenie? 

wtorek, 20 stycznia 2015

Kontrowersyjnie czyli o religii.

Ludzie. Coś niby wytworzonego przez Boga. Najpierw Adaś, potem Ewcia, a potem ich dzieci, a później dzieci ich dzieci i z tych dwoje cały świat. Trochę to dziwne, nienormalne i hm ohydne ? Cóż, tak mówi Biblia choć ja bardziej wierzę w wersję - małpa - człowiek. To cholernie śmieszne, że tyle ludzi wierzy w tą pierwszą wersję, a nauka, coś co całkowicie podważa wiele poglądów sprzeciwia się tej teorii.I to w bardzo sensowny sposób, przynajmniej dla mnie. No bo kurde, wg Biblii wszyscy ludzie pochodzą od Adama i Ewci, ale hm skoro oni np byli biali to jakim cudem powstali czarni ? Albo żółci ? Skoro wszystkie geny pochodziły od tych dwóch ? No chyba, że Ewcia była murzynką, a Adaś był typowym europejczykiem. Tylko, że w takiej sytuacji ich dzieci musiałby z nimi spać i urodzić kolejne dzieci by geny odziedziczyły się tak, że wyszło tyle ras. Trochę powalone nie ? Jest wiele opcji, ale wszystkie są trochę pokręcone. Z teorią o małpach jest trochę prościej, z takiej małpy tacy ludzie, inna małpa z małpą innej rasy - kolejny inny człowiek. Wszystko się staje sensowne. Zwłaszcza, że wszelkie odkrycia na to wskazują. Sorry. Tylko w takim razie można się zastanawiać czy wgl Bóg stworzył człowieka. Ja z natury jestem osobą wierzącą, ale mam naprawdę wiele pytań, a przez te pytania coraz bardziej przechylam się w kierunku - wiem, że ktoś to musiał stworzyć, ale niekoniecznie w taki sposób w jaki jest to teraz opisane. No bo, nie wydaje wam się czasami, że te wszystkie cuda i rzeczy, które są nam wiadome są trochę podejrzane ? Czasami myślę sobie czy przypadkiem Biblia nie jest dziełem napisanym przez kogoś z wybujałą wyobraźnią tak jak teraz ludzie piszą o smokach i magicznych krainach. W Biblii jest napisane, że Symeon czy inny typ zwątpił w to, że Maria urodzi syna bez udziału mężczyzny i anioł przyszedł i mu powiedział - nie wierzysz, to umrzesz dopiero jak zobaczysz. W takim razie czemu teraz nie przychodzą aniołowie i nie mówią czegoś takiego każdemu kto wątpi lub wgl nie wierzy ? Czemu teraz jedynym cudem jaki się zdarza jest objawienie się Świętego Ognia ? Tak wgl to jest jedyna rzecz która jeszcze mnie trzyma przy wierze, która jest i tak mocno zachwiana. To wszystko jest tak ja słynna zagadka. Skoro Bóg może wszystko to czy może stworzyć kamień, którego sam nie może podnieść ? Schodząc na inne anomalie to jeśli ktoś się trochę zainteresuje innymi religiami to można zauważyć mnóstwo powiązań. Wszystkie są bardzo podobne do siebie. Np gdyby ktoś poczytał o imionach Bogów pogańskich i ich funkcjach, że tak powiem zauważyłby, że są jakoś dziwnie podobne do tych co występują w chrześcijaństwie. Z innej strony patrząc skoro wszyscy pochodzą od Adasia i Ewci, którzy przecież wierzyli w Boga bo widzieli go na oczy to czemu wgl powstały inne religie ? Czemu przez tak okropnie dłuuuuugi okres chrześcijaństwo było tylko maluśkim procentem wiary ? Takich pytań jest mnóstwo, można o tym rozkminiać przez bardzo długi czas i wiem, że temat ten jest bardzo kontrowersyjny, ale cóż. Czas się porządnie zastanowić czy to co nam wpajają ma sens. Zwłaszcza, że nasza religia została nam wpojona poprzez przemoc. Nie było to kulturalne, przecież pogan skazywano na śmierć jak nie chcieli przyjąć chrztu, palono wioski, niszczono ich wiarę, do tego piękną i o wiele ciekawszą wiarę. Nie mówię, że była ona bardziej sensowna niż ta, ale dlaczego w taki sposób ją odebrano ? Byłam w tym roku w pewnym miejscu, w miejscu w którym poganie składali ofiary dla swoich bogów. Ogromna przestrzeń usypana pięknymi kamieniami, wyglądało to przepięknie. W tym miejscu co zrobiono po destrukcji słowiańskich wierzeń ? Postawiono klasztor. Tak jest w wielu miejscach w Polsce. Dlaczego to robiono ? Dla władzy, dla obłudy ? Chuj go wie. Bóg jest litościwy, kochany itd ? To czemu pozwala na rozboje, wojny i wyniszczenie ludzkości skoro tak nas kocha? 

Wiem, że to trudny temat, ale musiałam to wreszcie napisać bo gnieździłam to w sobie. W tych czasach nikt nie chce szczerze porozmawiać na taki temat. Może i właśnie popełniam kolejny grzech, ale co mnie to skoro nawet nie jestem pewna czy piekło istnieje? 

niedziela, 18 stycznia 2015

But fuck that little mouse cuz I’m an Albatraoz!

Żeby było śmiesznie postanowiłam, że poszukam tematu na necie. Sobie tak pomyślałam - ciekawe czy jest jakaś strona na której można takowy wylosować i znalazłam stronę z tematami na freestyle xd Wylosowało mi - buntownik w wyboru. Na początku sobie zgniłam bo przecież nie każdy nim jest to niby jak o tym nawijać, ale gdy zastanowiłam się dłużej to doszłam do wniosku, że coś da się napisać. Każdy kto mnie zna osobiście i przebywa w moim towarzystwie dłużej niż parę minut wie, że zdarza mi się pyskować. Natala nazywa mnie terrorystką, a bliższe mi osoby wiedzą by mnie powstrzymywać gdy widzę, że robię się zła. Dużo osób też mówi, że czasami przesadzam gdy się odzywam, ale cóż ja poradzę na to, że taka już jestem. Co prawda kiedyś tak nie miałam i sporo na tym traciłam. Byłam typową szarą mychą i poniekąd nadal nią jestem tyle, że wtedy nie odzywałam się za wiele i mało kto zwracał na mnie uwagę. Nie odzywałam się nie pytana, nie sprzeciwiałam się gdy ktoś mnie obrażał, po prostu to zlewałam. Teraz jest inaczej. Główne powody mojego "pyskowania" to to, że po prosu walczę o swoje. Kiedy ktoś próbuje mnie zrobić w bambuko to stosownie na to odpowiem, niekoniecznie miło. Kiedy ktoś traktuje mnie jak debila lub traktuje nie fair to też się odezwę. Odzywam się także kiedy ktoś traktuje innych w zły sposób. Najczęstsze sytuacje kiedy mój cięty język się odzywa to oczywiście podczas zajebistego traktowania uczniów przez nauczycieli. Normalnie ja po prostu nie wytrzymuje kiedy ktoś zachowuje się jakby mógł wszystko i ma w dupie innych. 
Szczerze, temat jest do dupy i nie mam nawet jak się rozpisać. Co ja mogę powiedzieć...warto jest zamiast siedzieć cicho powiedzieć coś ostrzejszego. Wtedy po pierwsze - człowiek czuje się lepiej, po drugie - ludzie traktują Cię inaczej, po trzecie - należy walczyć o swoje. 
Stwierdzam, że losowanie tematu było złym pomysłem, jutro wymyślę coś sama, będzie ciekawiej...chyba :P 
Na poprawę tej dupnej notki polecam to : 



Tekst nawet pasuje do tematu xD 




Ps : Czy wgl bunt wiąze siez tym co napisalam xD? 

czwartek, 15 stycznia 2015

Miłość kpi so­bie z rozsądku. I w tym jej urok i piękno. ~ Andrzej Sapkowski

Pisanie codziennie, albo co dwa dni? Się robi !
Pomyślałam, że codziennie będę wrzucać tematyczną notkę. Trochę może rozbudzi to mojego bloga, a ja będę miała możliwość rozwijania się w wyrażaniu własnych opinii, niekoniecznie tylko tutaj. 
Dzisiaj czas na...miłość. Wpadłam na ten pomysł będąc w toalecie. Nie mam pojęcia dlaczego .
Kiedy myślę o miłości to przypomina mi się tylko jeden chłopak. Prawda jest taka, że przez swoje 18 lat zakochałam się tylko raz. Gdy powiedziałam któregoś razu mojemu koledze, że miałam tylko dwóch facetów był...hm wydaje mi się, że był zdziwiony. Po prostu chyba nie mam do tego szczęścia. Mój pierwszy związek ku ironii nie uznaje jako związek. Dwa kolejne i owszem. Pierwszy chłopak  był moją życiową pomyłką, ale dopiero gdy próbowałam stworzyć z nim coś wspaniałego za drugim razem. Od tamtej pory wiem, że powiedzenie - nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, ma sens. Zacznijmy od tego, że na początku wgl nie wiedziałam, że go kocham.  Uświadomiłam to sobie dopiero jak to zepsułam, cóż ja poradzę, tak to w życiu bywa, że doceniasz coś dopiero gdy to stracisz. Za drugim razem popełniłam już 100% życiowy błąd, była to totalna porażka i ogromny błąd. Weszłam w związek z kimś kto był w związku z moją przyjaciółką, najlepszą, taką, która jest dla mnie jak siostra. Nie wiem co mi odpierdoliło i nadal czuję się przez to okropnie. To jest ten moment kiedy możecie zmienić o mnie zdanie... Wtedy nie czułam miłości, czułam pociąg (tutuuu !). Lecz pomijając moje historie związane z płcią przeciwną...jak to jest z miłością i czym ona jest dla mnie ? Przede wszystkim jest szczęściem, czymś co powoduje codziennie uśmiech na naszej twarzy. Poziom naszej samooceny wzrasta gwałtownie, zadowolenie i dobry humor sięgają zenitu. Po prostu czujesz się jak w siódmym niebie. Przynajmniej ja tak się czułam kiedy byłam z kimś kto zasługiwał na moją uwagę w szerszym tego słowa znaczeniu. Kiedy jesteś zakochany nie dociera do Ciebie większość tego co mówią inni, jest się rozkojarzonym, jedyne o czym myślisz to ta druga osoba. Wydaje się, że to okropne, zlewać wszystko dla jednej osoby i myśleć tylko o niej ? Cóż, tak to właśnie działa. Człowiek ma to do siebie, że czuje się spełniony kiedy ma przy sobie kogoś kto wzbudza w nim takie uczucia. Brakuje mi tego i ostatnio wiele myślałam nad tym czemu nie potrafię skupić się na czymś innym niż na rozmyślaniu, czemu pozwoliłam na stratę czegoś takiego i czemu do tej pory po raz drugi mnie to nie spotkało. Uznałam, że pragnę tego, to raczej oczywiste, ale skupianie się na tym nie ma sensu. Ponoć kiedy nie myślisz o tym czego pragniesz nagle to dostajesz. Wiem jedno, że jeśli raz się kogoś pokocha, zostaje on w naszym sercu na zawsze. Smutne, dobijające i w wielu momentach przytłaczające i okropne, ale kim jest człowiek który nie potrafi kochać ? 
Oczywiście miłość nie ogranicza się tylko do sfery - kobieta, facet. Jak byłam mała podobał mi się pewien chłopak. Moja głowa pełna głupich i niedorzecznych myśli stwarzała takie problemy jak - boję się zadzwonić do jego mieszkania i powiedzieć mu by wyszedł na dwór czy też, nie będę z nim w drużynie podczas zabawy bo będę się stresować, wolę by był w przeciwnej haha. Było to takie dziecinne, a jednocześnie nadawało sens dzieciństwu. Czy to była miłość ? Raczej nie, ale gdybym nie była wtedy dzieciakiem byłoby bliskie temu uczuciu. 
Miłość do bliźniego. Coś wykreowanego przez Biblię, czyli Boga. Z jednej strony wydaje mi się to trochę przereklamowane. Bo niby jak mam kochać kogoś kto gwałci, rabuje, morduje ? Z drugiej strony patrząc czy widząc pokrzywdzonego człowieka, kogoś potrzebującego pomocy nie pomożesz mu ? W takiej chwili nawet nie zastanawiasz się czy jest okropnym człowiekiem i czy przypadkiem kogoś nie zabił, po prostu "wyciągasz do niego rękę". W pewnym sensie jest to miłość bo niby co innego ? Współczucie ? Raczej nie. To stworzenie jest tej samej rasy co Ty, tak naprawdę kochasz ich wszystkich, bo bez nich czym byłby świat ? Ratujesz bo inaczej nie umiesz. Taka prawda, a przynajmniej ja tak to postrzegam, ale nie dlatego, że BÓG TAK KAŻE,  a dlatego, że tak być powinno. 
Chociaż tak patrząc na to co już nabazgrałam, najważniejszą miłością nie jest miłość do drugiej płci ani do kogoś kogo nie znasz a po prostu też jest człowiekiem. Najważniejsza jest miłość do rodziny. Od kogo dostajemy tą najważniejszą i najlepszą dawkę uczucia jaką jest miłość ? Od rodziców, moja miłość do nich jest tak wielka, że przerasta wszechświat. Gdybym miała wskoczyć za kimś w ogień, byłaby to moja rodzina, każda z osób należących do nich. To bez nich nie wyobrażam sobie świata. Dzięki nim wiem też jak kochać. Tak samo jest też z przyjaciółmi, są dla mnie tak ważni, że zrobiłabym dla nich wszystko chociaż na pierwszy rzut oka wydaję się być inaczej. Tu dogryzę, tu się pokłócę, tu będę wredna, a i tak w razie potrzeby zrobię wszystko by im pomóc. Nawet jeśli nie wiem jak, spróbuję się chociaż dowiedzieć, a jeśli sama nie mogę to zrobię tak by ktoś inny mógł. To prosta zasada i warto się jej trzymać. 
Najzabawniejsze jest to, że do stwierdzenia - kocham Cię wobec faceta/kobiety potrzeba przynajmniej miesiąca lub dwóch, czasami nawet więcej. Do pokochania przyjaciela tyle samo lub 10x więcej czasu, a do pokochania zwierzęcia wystarczy tydzień, a gdy tracisz je po 3 miesiącach czujesz się tak jakby zawalił Ci się świat. Już po tak krótkim czasie ! Nie wiem czy to jest przyczyna tego, że są słodkie czy tego, że są cierpliwe, przyjdą gdy widzą, że płaczesz, nie komentują bo nie mogą, po prostu są i całą swoją miłość przelewają na Ciebie w mgnieniu oka.  To piękne i jednocześnie dziwne, że zwierzę może być często lepsze niż niektórzy ludzie. 
Mogłabym pisać o miłości jeszcze wiele, ale czy ma to sens ? Chyba wyraziłam się dość jasno. Wg mnie to najpiękniejsze uczucie do jakiego zdolny jest człowiek, szkoda tylko, że niektórzy o tym zapominają i wolą walnąć Cię w ryj swoją nienawiścią, głupotą, brakiem szacunku czy też obojętnością. 



Just give me love...


Czyżby powrót ?

Jest godzina 00:44, a ja zaczynam pisać notkę. Nie będę znowu pisać, że dawno nie pisałam i dlaczego bo zaczyna to brzmieć dennie. Powinnam już spać bo jutro rano mam ostatnią jazdę przed egzaminem praktycznym, który rozpocznie się o 7.30 w piątek, ale uzależniłam się. Pierwszy raz uzależniłam się od serialu, na początku był to serial - Plotkara, a teraz wałkuję Inną. Nie potrafię przestać i wiem, że mnie to zżera i zabiera mi mnóstwo czasu, w którym mogłabym robić bardziej sensowne rzeczy. Ale kurde, mamy zimę, a co się robi w zimę ? Nic, leży się w łóżku z książką, pijąc gorącą herbatę bądź też wymieniając książkę na laptopa czy też telewizor. Nie wiem jak wy, ale ja wracając po szkole nie mam wgl ochoty na naukę, malowanie, rysowanie czy cokolwiek co wymaga większego wysiłku niż praca moich gałek ocznych. Wiem, że to niedobrze, ale cóż ja poradzę, że jestem leniwa i mam typowy zimowy humor - jest zimno, daj mi kaloryfer, kołdrę, herbatę i zostaw mnie w spokoju. Co prawda, obiecałam sobie w tym roku wziąć się w garść jeśli chodzi o naukę. To jedyne postanowienie bo normalnie nie mam żadnych. Większość postanowień noworocznych pozostaje na etapie - napisałam je na kartce, komputerze lub nadal siedzą w mojej głowie. Nie raz zakładałam sobie co zrobię w tym jakże zajebistym i przynoszącym nowe doświadczenia nowym roku i rzadko cokolwiek dochodziło do odhaczenia ich jako - zrobione. No bo jakby nie patrzeć, powiesz sobie - schudnę, a i tak nie potrafisz odłożyć tego ciastka. Poza tym obiecywać sobie różne rzeczy i zaczynać robić coś, brać się w garść można każdego dnia o każdej porze, nie potrzebny jest do tego nowy rok, Ja zawsze mam wiele planów, np ciągle powtarzam sobie - będę ćwiczyć i chuj z tego wychodzi (niekoniecznie jest to wina mojego lenistwa....a braku czasu :<). 
Zmęczenie dopada mnie na każdym kroku chociaż jest coraz lepiej. Przerwa świąteczna dobrze mi zrobiła, odpoczęłam i jestem pełna sił na..no w sumie to na maturę.. Podjęłam też ważną dla mnie decyzję w tej sprawie i mam nadzieję, że była ona dobra. W sumie to mogę stwierdzić, że zmieniłam swoje nastawienie do wielu spraw i czuję, że jestem inna niż ostatnio, mam nadzieję, że na dobre mi to wyjdzie. Podejmowanie decyzji nie jest łatwe, zwłaszcza jeśli chodzi o własne poglądy, ale przecież nie można się ciągle nad sobą użalać i przejmować się tym czego nie ma. Chyba starczy mi pisaniny jak na jeden dzień. Stęskniłam się za wwalaniem moich przemyśleń i żalów w otchłań Internetu. 
Coś na ucho i byee ! 



Podziemie powala mainstream na kolana, zawsze tak było i mam nadzieję, że tak będzie, najlepsze smaczki nie mają miliona wyświetleń..przynajmniej jeśli chodzi o rap ;3


Moje nowe motto życiowe! :PP
PS: Dajcie mi takie ciało i takie włosy !