wtorek, 10 listopada 2015

Czy zastanawialiście się...

...co nas spotka po śmierci ? 

Mnie strasznie to ciekawi co powoduje np to, że nie boję się śmierci. Jestem strasznie ciekawskim człowiekiem i nie minęło mi to wraz z dzieciństwem toteż bardzo mnie zastanawia to, co jest potem. Gdybym zachorowała na raka i zostałby mi rok życia to po pierwsze, spełniłabym wszystkie moje marzenia, a po drugie - nie mogłabym doczekać się końca mojego życia. Oczywiście teraz tak mówię, nie wiem na 100% jakby było gdybym znalazła się w takiej sytuacji, ale póki co tak uważam. To prawdopodobnie jedna z najdziwniejszych rzeczy jakie myślę - chciałabym umrzeć. (Oczywiście, nie chcę popełnić samobójstwa, moja ciekawość nie jest aż tak wielka.) Gdyby ktoś wymyśliłby lek na starzenie, lek, który spowodowałby, że mogłabym być nieśmiertelna, nie wzięłabym go. Po pierwsze, po chuj żyć wiecznie ? Ludzie często męczą się życiem już w połowie ich żywotu i sądzę, że kiedyś i ja się tym życiem zmęczę. Życie wieczne moim zdaniem jest do dupy. Jest totalnie niepotrzebne, zwłaszcza jeśli po śmierci spotka nas pewna rzecz z tych o których wspomnę w tej notce. Po drugie, śmierć to coś naturalnego, wszystko co żyje kiedyś umrze. Taka kolej rzeczy i nie ma co się bać tego, roztkliwiać się nad tym czy panikować. To normalne i tyle, poza tym - jakie to ciekawe doświadczenie. 
Rozmyślając tak nad tym tematem mam parę możliwości. 
Umieram, zdycham, ze starości lub nie, ktoś mnie zabija, chuj z tym i :
1. Okazuje się, że Bóg faktycznie istnieje. Tu mamy do wyboru parę wersji o których mowa jest w Biblii czy np naszych zajebistych lekturach. 
*Wszyscy są nago, wspinają się do bram, tam 2 typki albo jeden wpuszczają nas za bramy lub każą spierdalać. (kiedyś omawiałam taki obraz na polskim xd)
*Światło, chmurki i inne duperelki i oczywiście Pan Bóg w roli głównej. No i ja. Wymienia grzechy lub od razu wyjeżdza z tekstem - czy żałujesz za swoje grzechy ? Ja mówię tak lub nie i idę do Piekła lub do Nieba. A, no i na początku nwm czemu, ale zawsze sobie wyobrażałam, że nasza dusza zanim stanie przed sądem lata jako taki duszek między ludźmi by mogła "pożegnać" się z tymi co stoją nad jej grobem. 
*Ew śmierć poprzez jakże przerażającą wszystkich apokalipsę. Bóg się wkurwił i wszyscy idą do Piekła. 
*Najdziwniejsza wersja - Bóg jest i każdemu kto umiera, daje nowe życie, ale w innej postaci. Rodzimy się na nowo, jako nowy człowiek, zwierzę czy roślinka. Byłoby zabawnie nie ? Zawsze mnie zastanawiało czy zwierzęta np nie były kiedyś ludźmi. 
Oczywiście wg mnie jeśli Niebo faktycznie istnieje to wyobrażam sobie je na dwa sposoby. 
-Jest wszędzie jasno (nwm czemu), normalnie multum światła, chodzimy po pięknej zielonej trawce, wszystko jest cudownie, spokój i cisza, spotykam moich najbliższych, powiedzmy, że jest zajebiście.
-Wygląda jak normalny świat tylko bez gwałtów, przemocy, wojen, kłamstw i ogólnie całego zła. 
2. Okazuje się, że Boga nie ma, ale nad światem pieczę trzyma jakieś inne bóstwo. Np z buddyzmu, hinduizmu czy islamu. Nie zostałam uczona o tym jak wg tych religii wygląda to co się dzieje gdy ktoś umrze więc się na ten temat nie wypowiem póki co. 
*Jest chujnia bo nie wierzyliśmy w te bóstwa i na bank będzie z nami źle.
*Bogowie są wyrozumiali i jest zajebiście. 
3.Okazuje się, że po śmierci nie ma nic. Nie ma Boga, żadnych światełek. Wraz z naszym ciałem umiera nasza dusza, robi się ciemno i znikamy. Po prostu nas już nie ma. To jest chyba najgorsza wersja, z której nie byłabym zadowolona, ja bym chciała by coś się działo. Choćby te przeklęte piekło. 
4. Okazuje się, że Boga nie ma, lub go najzwyczajniej w świecie nie poznajemy i od razu odradzamy się jako nowe życie. Coś w stylu jak w punkcie 1 tylko bez Boga. 
Ogólnie gdyby okazało się, że dostajemy nowe życie to bardzo bym się z tego cieszyła. Zawsze mnie ciekawiło to jak to jest być kotem np. Chciałabym być kotem. 

Póki co nie wymyśliłam więcej wersji, ale sądzę, że kiedyś przyjdą mi jakieś jeszcze do głowy. To dość gruba rozkmina, ale strasznie interesująca :3 Tak samo zastanawiam się czy kiedyś nie było czegoś przed naszym życiem, ale o tym kiedy indziej. 

czwartek, 5 listopada 2015

00:00

Dochodzi północ, w mieszkaniu mam całkowicie ciemno pomijając blask komputera świecący prosto w moją twarz. Jakieś 15 min skończyłam oglądać film twórców innego filmu jakim jest "Gwiazd naszych wina" albowiem "Papierowe miasta". Ogólnie film jest na pewno gorszy niż poprzedni, to chyba logiczne, ale nadal plasuje się w kategorii lepszych filmów jakie obejrzałam w moim 19-letnim życiu. Całkowicie nie spodziewałam się zakończenia co było naprawdę pozytywnym zaskoczeniem, ponieważ większość filmów ma to do siebie, że wszystko da się przewidzieć. Filmy są podobne do siebie, podobnie zrobione, podobna fabuła, wszystko podobne. Dlatego też bardzo cenię film, który ma niestandardowe zakończenie chociaż zdaję sobie sprawę, że to dzięki faktowi, iż jest to ekranizacja książki, a jak wiadomo z książkami nie ma tego problemu jak ciągłe, takie samo zakończenie. Więc polecam, jeśli ktoś lubi filmy w takiej a nie innej tematyce, takie spokojne, trochę babskie itd.. :)
Ogólnie jakoś tak po obejrzeniu tego filmu naszło mnie na napisanie o walce. 
Kiedyś powiedziałam pewnej osobie, że jeśli zrobię tak i tak, to powinna ona walczyć. Wręcz prosiłam o to. Ta osoba nie spełniła mojej prośby. Nie zrobiła nic, dosłownie wielkie nic, żeby zmienić moje zdanie. Trochę mnie zawiodła tym, ale w sumie czego ja się spodziewałam ? Ludzie w tych czasach nie potrafią walczyć. Kiedyś każdy, nawet najmłodszy szedł na wojnę, walczyć. Teraz? Sądzę, że gdyby wybuchła wojna to nawet te osoby, które się zarzekają, że będą walczyć, odpuszczą. Uciekną na poczekaniu wymyślając argumenty dlaczego tak, a nie inaczej. Myślę tak nie dlatego, że ludzie to tchórze, ale dlatego, że teraz wszystko się kupuje nowe, a nie naprawia. Zamiast walczyć, lepiej się poddać i znaleźć coś lepszego, np dziewczynę. Wymienić po prostu na nowszy model. Osobiście staram się zawsze naprawiać jak już coś schrzanię. Wiem, że jest prościej pójść do sklepu i kupić nowe, zwłaszcza jak jest to tanie, ale po co ? Nawet taki głupi długopis. Psuje się, coś nie działa. Co ja robię ? Rozkręcam i skręcam na nowo, wymieniam wkład. Co robi 80% populacji ? Kupuje nowy długopis. No przynajmniej dzięki temu trzymają się jakoś hurtownie długopisów...ale kurde, serio ? Czasami nie da się naprawić, czasami ma się konkretny powód by nie naprawiać, ale zazwyczaj da się to zrobić. Droga do tego czasami jest banalnie prosta, czasami skomplikowana, ale nawet jeśli jest ciężka to przecież nie można iść przez życie tylko prostą drogą. Prosta droga jest nudna. 
A teraz idę grać w Skyrim. Może tym razem nie będę musiała formatować kompa i gry szlak nie weźmie. 
Pis joł. 


Znalazłam mega nutę na fb przypadkowo, mega talent!