Meow!
poniedziałek, 12 marca 2018
Nieludzkie
Na początku spędziłam czas właśnie na hali gdzie znajdowały się tego typu zwierzęta, konie, osły, alpaki, psy. Czułam się źle, ale apogeum miało miejsce jak przeszłam (jakimś cudem, po 15min stania w ludzkim korku) na drugą, główną halę. Tam małpki, przytulone do siebie patrzyły z przerażeniem na mijających i cykających im foty ludzi. Króliki siedzące w za małych klatkach przerażone tak bardzo, że jedyne co robiły to ciągle się myły ze stresu. Wielkie koguty, które ewidentnie służą tylko ku rozpłodowi i na wystawy, zamknięte na parę godzin w mini klatkach. Małe kurczaczki biegające w stresie po swoim wybiegu lub kulące się dlatego, że jest za głośno, ciągle powiewa wiatrem i dziwnymi zapachami. Papugi, przywykłe do spokoju też w za małych klatkach, szczury, zapakowane w za małe transportery jak na 7 sztuk tylko po to by człowiek mógł sobie popatrzeć i popukać w szybkę. Fretki właśnie, które i tak były po przejściach bo często odłowione z ferm futrzarskich czy złych warunków przerzucane z rąk do rąk. Koty, w małych klatkach, pokazywane tylko dlatego, że zdobyły jakiś medal na wystawie i kolejka 30 m ludzi, którzy chcą na nie popatrzeć i wsadzić palca przez kratę. Mogłabym tak wymieniać, ale chyba już wiesz co chcę Ci przekazać.
Po co stoiska pro zwierzęce, po co pokazywanie, że to zwierzęta często odratowane ze złych warunków ? Po co sprzedaż dobrej karmy ? Po co zbieranie datków na rzecz tych zwierząt ? Po co to wszystko jeśli jedyne co widzisz, o ile to dojrzysz, że Ci ludzie, którzy robią to wszystko co wymieniłam, w takim miejscu, traktują te zwierzęta jak jakiś ładny pomnik na który możesz sobie popatrzyć i sobie pomacać ? Po co to wszystko skoro to zwierzę cierpi przez dwa dni ? Czy zdajesz sobie sprawę, że takie zwierzę, znajdujące się tam, może się nabawić poważnych problemów psychicznych tylko przez spędzenie tam paru godzin ?
Ja zdaję sobie sprawę. Widząc to wszystko, prawie się popłakałam, zaczynałam popadać w panikę, cierpiałam przez to, że one cierpiały. Nie wytrzymałam tam dłużej niż godzinę.
To straszne, okropne, tragiczne. Pomyśl, zanim zapłacisz za coś takiego.
Bo praca na kasie to nie jest prosta sprawa
Żeby nie było, że ta notka jest taka turbo marudząca i negatywna - są też pozytywne aspekty, jest ich niewiele, ale są. Jeśli chodzi o moje takie osobiste hmm sprawy to śmiem twierdzić, że ta praca i kontakt z obcymi ludźmi pomógł mi się otworzyć. Kiedyś miałam problem z tym by zagadać do kogoś na przystanku o to czy nr. jakiś tam już przyjechał, bałam się zapytać o godzinę, a co dopiero o jakieś bardziej skomplikowane sprawy. Teraz nie mam z tym problemu. Nie sądziłam, że kiedykolwiek do tego dojdzie, a jednak, udało się. Dodatkowo, nie boję się zagadywać do klientów. Często nawiązuję z nimi naprawdę spoko kontakty, które potem ewoluują w sytuacje takie, że klient z którym się polubiłam i złapałam jakiś lepszy kontakt, wita się ze mną nawet jeśli to nie ja go obsługuję. To jest cholernie miłe i naprawdę doceniam takich ludzi. Tych przychodzących z uśmiechem na twarzy, tych z empatią, którzy potrafią poczekać jak coś jest nie tak, tych co Ci pomogą lub pomogą innemu człowiekowi w potrzebie, tych, którzy mnie zapamiętują, tych, którzy uchylają przede mną kapelusz jak czyszczę pieczywo tylko dlatego, że mieliśmy spoko pogawędkę kilka dni wcześniej przy kasie, tych, którzy opowiadają mi co zrobią na obiad i tych, którzy zwracają się do mnie na Ty, z szacunkiem, jak do normalnego człowieka. Wszystkich tych ludzi naprawdę polubiłam i lubić nadal będę. Bądźcie tacy, wiem, że czasami jest kiepski dzień, ale po co psuć go komuś innemu, przecież można podejść pozytywnie, a nuż taki kasjer jak ja poprawi Ci humor jakimś żartem czy po prostu tym, że będzie wyjątkowo miły tylko dlatego, że Ty jesteś miły. Wystosowałam sobie pewne nawyki jak siedzę na kasie, uśmiecham się, jak do kogoś kogo znam, szczerze, staram się mówić dzień dobry radośnie, a nie jak wymuszoną formułkę, staram się rozmawiać i traktować innych z szacunkiem na jaki zasługują nawet jak są w złym humorze. I wiecie co ? To działa, nie chwaląc się, często widzę jak poprawiam ludziom humor, widzę zaskoczenie na twarzach związane z tym, że kasjer nie zachowuje się jak robot.. i wiecie co ? To świetne uczucie, chyba najlepszy aspekt tej pracy. Mam więc nadzieje, że nastawienie ludzi kiedyś się zmieni, że przestaną być tacy...chujowi. Tak, niektórzy są chujowi, nie boję się tego napisać, ale niektórzy są świetni i oby więcej takich ludzi.
Chyba tyle jeśli chodzi o notkę o pracy na kasie. Może jak mnie najdzie to kiedyś napiszę kolejną, póki co, to chyba na tyle :P
Pozdrawiam
DawnotuniebywającaPatrycja
sobota, 21 października 2017
Jestem silna.
Nie pisałam bo straciłam taką potrzebę, uważałam, że skoro wszystko wreszcie jest na swoim miejscu to nie muszę pisać bo ile można pisać o swoim szczęściu. Niestety ostatnio mimo tego szczęścia mam wrażenie, że przestałam wytrzymywać psychicznie. Nie jestem tam gdzie chciałabym być, codziennie zmuszam się by wyjść z domu i pójść na zajęcia z których wiem, że nic nie wyniosę, na zajęcia które mnie nudzą. Robię to tylko dlatego, że muszę dokończyć to co zaczęłam mimo, że już dawno straciłam do tego chęć i jakąś taką pasję. Nadal kocham zajmować się zwierzętami i chcę robić to przez całe życie, a jednak fakt, że moje studia nie są takie jakie być powinny powoduje, że czuje jak marnuje czas. Dodatkowo nie mogę widzieć codziennie tych których chce widzieć, a zwłaszcza jednej konkretnej osoby. Myślami ciągle jestem już daleko, w czasach kiedy wszystko będzie wyglądało tak jak bym chciała by wyglądało teraz. Codziennie zasypiam ze łzami w oczach, a rano zmuszam sie do tego by wstać i znów samotnie zjeść śniadanie. Wytrącają mnie z równowagi najdrobniejsze rzeczy które się psują. Zabijam myśli wychodząc ze znajomymi na piwo i sprawia mi to radość, ale nawet w takich momentach łapie się na tym, że nagle zaczynam myśleć o tym jak bardzo chciałabym być gdzie indziej. Chodzę pływać i mimo, że sprawia mi to radość jak zawsze to i tak potem wracam do domu z kiepskim humorem bo poza tymi momentami właśnie taki humor mam, czuje to jak bardzo moje oczy są smutne. Przed chwilą radośnie złożyłam życzenia urodzinowe chłopakowi, a jak tylko się rozłączyłam to zaczęłam płakać. Nie wytrzymuje tego. Czuje się jakbym była tym klockiem lego który na siłę próbuje wpasować się do innych, do otoczenia i mu nie wychodzi.
Nie wiem czy to kwestia jesiennej aury czy tego, że za dużo rzeczy naraz mi, że tak powiem, nie pasuje. Tak się czuje w środku i boję się, że tak będzie dzień w dzień i zmieniać się to będzie tylko wtedy kiedy jestem wśród odpowiednich osób w odpowiednim miejscu czyli raz na jakiś czas. Nie chce by tak było, chce być silna i wytrzymać to bez codziennych łez, ale nie wiem jak to zrobić.
Bo jestem silna, wiem o tym, a jednak teraz czuje się taka słaba..
Musiałam to gdzieś wyrzucić z siebie, a pamiętnika nie pisze, nie lubię też wyrzucać takich żali komuś kto siedzi przede mną więc napisałam tu. I tak właściwie nikt tu już nie zagląda, nie ?
Jeszcze tylko (a raczej az) rok..dam radę.
Muszę.
poniedziałek, 16 stycznia 2017
W poszukiwaniu samej siebie
Pozdrowienia dla nadwrażliwych
Bądźcie pozdrowieni, Nadwrażliwi
~Kazimierz Dąbrowski