Byłam wczoraj na dość popularnym w Lublinie wydarzeniu, a dokładnie na ZOOParku na Targach Lublin. Zanim tam poszłam, nasłuchałam się wielu negatywnych opinii od ludzi z mojego środowiska - czyt ludzi z mojego roku czyli ludzi bardzo pro zwierzęcych. Owe wydarzenie polega na tym, że na całej powierzchni budynku targu, są porozstawiane stoiska ze zwierzętami bądź stoiska, które mają powiększać wiedzę ludzi na tematy związane z przyrodą czy właśnie zwierzętami. Są oczywiście też stoiska z karmą, ubrankami, smyczami czy innymi dodatkami dla naszych podopiecznych. Już samo to, że występują stoiska ze zwierzętami brzmi źle. Rozumiem jeszcze pokazy psów, bo one są zazwyczaj psami przyzwyczajonymi do wystaw i obecności dużej ilości ludzi, jednak jeśli chodzi o pozostałe gatunki to jest to po prostu tragedia. Ja wiem, że dla zwykłego człowieka widok konia, rasowego kotka, królika, ładnych gołębi czy gatunków bardziej egzotycznych takich jak jaszczurki, papugi czy lotopałanki i małpy to coś turbo ciekawego, ale kurwa, bez przesady. Ludziom odbija w takim miejscu, chcą zrobić zdjęcie - z fleszem, każdemu zwierzęciu. Czy Ty, chciałbyś żeby ktoś raził Ci fleszem w oczy co 2 min ? Wątpie. Ludzie chcą dotykać, non stop, brać na ręce, non stop. Chciałbyś czegoś takiego ? Większość myśli, że dla zwierzęcia to czysta przyjemność kiedy co chwilę ktoś je dotyka, mizia i wgl. Nie jest tak, dla większości zwierząt dotyk obcej osoby, zwłaszcza, że często jest to dotyk w nieodpowiednim miejscu jest stresujący, powoduje, że zwierzę czuje dyskomfort. Na tym wydarzeniu jest zazwyczaj masa ludzi z dziećmi, dzieci jeszcze bardziej chcą wszystkiego doświadczyć i to jestem w stanie pojąć bo dziecko, którego świat nie ciekawi nie jest normalnym dzieckiem. Tylko, że takie dziecko powinno zostać ukierunkowane w jaki sposób powinno się poznawać świat, zwierzęta nas otaczające. Jednakże rodzice pozwalają na wszystko, a niestety ludzie, którzy wystawiają te zwierzęta, którzy niby darzą je miłością, również na to pozwalają. Przekazują zwierzęta z rąk jednego dziecka do drugiego czy z rąk dorosłego do rąk innego dorosłego. Robią to przez bite parę godzin. Nikt nie widzi, że to zwierzę sztywnieje, że się boi i stresuje. Myślą tylko o tym jakie jest słodkie i puszyste. Ludzie trzymają konie, wrażliwe i bojaźliwe zwierzęta, na zamkniętej hali, na małych "padokach" i co chwilę sadzają na nie dzieci. Konie, wśród masy krzyczących ludzi, różnych dziwnych zapachów, jedzenia, ludzkiego potu, wszystkiego. Był tam też pewien osiołek, o pięknej, rzadko spotykanej maści. Chodził z jednego boku zagrody do drugiego. Z rozmów ludzi obserwujących to można jedynie wywnioskować coś w stylu - patrzcie jak śmiesznie chodzi, chce wyjść, cmok cmok, no chodź tutaj. Nik nie widzi, że to zwierzę zaczyna popadać w anomalie, stresuje się tak bardzo, że tak, chce wyjść, ale wie, że nie może więc stres próbuję zabić ruchem, chodzeniem w te i we wte, wyłączeniem się i myśleniem tylko o tym, że musi chodzić. Wyobraź sobie, że zaczynasz panikować, zaczynasz więc chodzić z jednej strony na drugą, stresujesz się. Czy to jest przyjemne? To zwierzę czuło to przez 6h. Co z tego, że ma sianko i wodę pod nosem ? Co z tego, że jakieś dziecko dotknie je z uczuciem ? To nic mu nie daje. Ono cierpi.
Na początku spędziłam czas właśnie na hali gdzie znajdowały się tego typu zwierzęta, konie, osły, alpaki, psy. Czułam się źle, ale apogeum miało miejsce jak przeszłam (jakimś cudem, po 15min stania w ludzkim korku) na drugą, główną halę. Tam małpki, przytulone do siebie patrzyły z przerażeniem na mijających i cykających im foty ludzi. Króliki siedzące w za małych klatkach przerażone tak bardzo, że jedyne co robiły to ciągle się myły ze stresu. Wielkie koguty, które ewidentnie służą tylko ku rozpłodowi i na wystawy, zamknięte na parę godzin w mini klatkach. Małe kurczaczki biegające w stresie po swoim wybiegu lub kulące się dlatego, że jest za głośno, ciągle powiewa wiatrem i dziwnymi zapachami. Papugi, przywykłe do spokoju też w za małych klatkach, szczury, zapakowane w za małe transportery jak na 7 sztuk tylko po to by człowiek mógł sobie popatrzeć i popukać w szybkę. Fretki właśnie, które i tak były po przejściach bo często odłowione z ferm futrzarskich czy złych warunków przerzucane z rąk do rąk. Koty, w małych klatkach, pokazywane tylko dlatego, że zdobyły jakiś medal na wystawie i kolejka 30 m ludzi, którzy chcą na nie popatrzeć i wsadzić palca przez kratę. Mogłabym tak wymieniać, ale chyba już wiesz co chcę Ci przekazać.
Po co stoiska pro zwierzęce, po co pokazywanie, że to zwierzęta często odratowane ze złych warunków ? Po co sprzedaż dobrej karmy ? Po co zbieranie datków na rzecz tych zwierząt ? Po co to wszystko jeśli jedyne co widzisz, o ile to dojrzysz, że Ci ludzie, którzy robią to wszystko co wymieniłam, w takim miejscu, traktują te zwierzęta jak jakiś ładny pomnik na który możesz sobie popatrzyć i sobie pomacać ? Po co to wszystko skoro to zwierzę cierpi przez dwa dni ? Czy zdajesz sobie sprawę, że takie zwierzę, znajdujące się tam, może się nabawić poważnych problemów psychicznych tylko przez spędzenie tam paru godzin ?
Ja zdaję sobie sprawę. Widząc to wszystko, prawie się popłakałam, zaczynałam popadać w panikę, cierpiałam przez to, że one cierpiały. Nie wytrzymałam tam dłużej niż godzinę.
To straszne, okropne, tragiczne. Pomyśl, zanim zapłacisz za coś takiego.
poniedziałek, 12 marca 2018
Bo praca na kasie to nie jest prosta sprawa
Od listopada tamtego roku dane mi jest pracować na kasie w supermarkecie z logiem białego kwiatka. Przez ten czas zdążyłam zaobserwować wiele, wiele ludzkich "nieprawidłowości" i dziwności. Z tego co pamiętam to na początku zadziwiło mnie to, że prawie wszyscy kupują te same produkty. To nie byłoby dziwne gdyby na sklepie tych produktów było mało, ale jest ich masa. Dziesięć tysięcy rodzajów makaronów, masła, chipsów, napojów czy innych, a i tak większość kupuje to samo i to w bardzo zbliżonych konfiguracjach. Patrząc na to, uświadomiłam sobie, że ja mam większe zróżnicowanie żarcia kiedy robię zakupy. Nie, że uważam się przez to lepsza, bo tak nie jest, jednakże ewidentnie się jakoś wyróżniam. Takie wyróżniające się osoby jak ja również widuję, ale jest ich naprawdę niewielu. To prowadzi do takiej prostej konkluzji - czy ludzie naprawdę są tacy.. sami ? Lubią to samo, kupują to co inni bo uważają, że skoro ktoś i ktoś to kupuje, to warto to kupić nawet jeśli niekoniecznie ma się na to ochotę ? Powiem szczerze, że nie wiem, ale jest to co najmniej dziwne zjawisko. Drugą rzeczą jaką zauważyłam jest to, że starsze osoby, a dokładnie Panie posiadają praktycznie ten sam rodzaj portfela. W większości przypadków jest on czerwony bądź bordowy, nie duży i lekko podniszczony. Strzelam, że to kwestia jakiejś mody wśród staruszków.. :P Następnie doszło do sytuacji papierosowej. Masa ludzi, którzy palą mają ogromny problem z tym jaki obrazek widnieje na paczce papierosów. Nie zliczę razów kiedy ktoś wyjeżdżał do mnie z tekstem : da mi Pani z jakimś ładniejszym zdjęciem, co z tego, że one są brzydkie właśnie po to by zniechęcić. Najlepsza to była blond babka koło 30-tki, dla której to musiałam wyciągnąć prawie wszystkie papierosy z pojemnika bo żaden obrazek jej nie pasował, aż nie natrafiłam na oko (w chuj brzydkie oko by the way). Normalnie szczena opada jak się widzi to pierwszy raz. Potem poszło już gładko, jedyna rozrywka jaką mam w pracy to obserwowanie ludzi, to jak wyglądają czy tego jak się zachowują. Nigdy chyba nie zrozumiem zadbanych staruszków od których nawet czuć lekką nutę perfum, ale z ujebanymi bądź nieobciętymi paznokciami. Nie zliczę osób, które przychodzą do sklepu z ewidentnym świerzbem czy inną chorobą skórną, która jest prawdopodobnie zakaźna i takimi to rączkami podają mi pieniądze. Nigdy nie byłam osobą, która brzydzi się zarazków, ale przez to co widzę za każdym razem jak pracuję na kasie - kupiłam sobie płyn dezynfekujący, którym przemywam dłonie co jakiś czas. Zauważyłam też, że ludzie nie potrafią czytać lub są tak wygodni, że wolą jak ktoś zrobi coś za nich. Najczęściej niestety łączy się to też z tym, że uważają się lepsi niż Ty - siedzący na kasie. Jakbym była człowiekiem gorszego sortu. Mam wrażenie, że Ci ludzie nawet nie próbują pomyśleć o tym, że może jestem osobą studiującą, ale z chęcią dorobienia sobie, a nie wydawania hajsu rodziców. Ileż to razy miałam sytuacje, że do ludzi nie dociera zdanie - nie sprawdzę Pani ceny na kasie, na sklepie jest czytnik. Obrazi się taka i jeszcze nazwie mnie bezczelną...nie pomyśli o tym, że jeśli zrezygnuje z produktu to muszę wołać kierownika by usunął mi to z komputerka, a to dod czas oczekiwania dla klienta i zawracanie dupy dla kierownika właśnie. Lepiej się obrazić nie ? Inna sprawa to ciągłe płacenie dużymi nominałami. Często ludzie myślą, że ten kto siedzi na kasie ma ciągle masę drobnych i jest gotowy na każdą okoliczność. Oświecenie - czasami nawet w sejfie sklepowym brakuje drobnych na wymianę, jeśli nie uzyska się ich od klienta, to często nie ma się jak wydać. Ludzie, wy wgl o tym nie myślicie. Powiem szczerze, że sama kiedyś też o tym nie myślałam, może to dlatego, że od kiedy 3 lata temu zaczęłam sama robić zakupy to płacę kartą. Jednakże jest masa ludzi, którzy drobne mają w portfelu, ale nie chce się im ich wybierać. Czasami są tak bezczelni, że nawet Ci to powiedzą w twarz, po czym wyjmują stówę i oczekują, że im wydasz. Tylko, że w momencie kiedy powiesz im, że nie masz jak lub wydasz im naprawdę małymi drobniakami to się do Ciebie rzucą i obrażą - bo jak to tak! Ona czy on nie chce takich drobnych. Marzę o tym by ludzie się ogarnęli i zaczęli bardziej myśleć. Być bardziej empatyczni ? Wiem, że to marzenie ściętej głowy, ale naprawdę, czasami szlak mnie trafia. Wiem, że to czasami może być kwestia tego, że nikt nie uświadamia ludzi o zasadach panujących na sklepie, tych obowiązujących kasjera itd itd, ale czasami nawet uświadomieni ludzie - mają to wszystko po prostu w dupie. I to jest straszne, bo naprawdę w kiepskim świetle stawia to nasze społeczeństwo. Tak już poruszając kwestie empatyczności wypada chyba wspomnieć o wchodzeniu do sklepu 5 minut przed zamknięciem. Nie wiem jak wy, ale ja, jak widzę na zegarku, że jest już późno i, że sklep się zaraz zamknie to po prostu do niego nie wchodzę. Zdaję sobie sprawę z tego, że ludzie pracujący w takim sklepie pewnie nie siedzą tam od 30 minut, a od paru dobrych godzin i też chcą mieć już wolne i pójść do domu. Niestety masa ludzi o tym nie myśli, że kasjer o tej jebanej 21.56 jest już naprawdę zmęczony po 8h roboty i chce iść do domu. Nie myślą i wchodzą, a potem leniwym krokiem wybierają masę produktów bo mogą. Najlepsza to była babcia, która tuż przed zamknięciem przyszła kupić mango. Walone mango...a ja muszę siedzieć i czekać aż ona to zważy, następnie wybrać jej pieniążka z ręki i nasłuchać się jak bardzo jest zmęczona. Serio ? Wiem, że czasami są sytuacje, że koniecznie czegoś się potrzebuje i wejście do sklepu na ostatni moment może być koniecznie, mi też się zdarzało, ale większość z tych ludzi nie kupuje produktów niezbędnych albo kupuje, tyle, że ma w dupie wszystko inne i robi to w żółwim tempie. Nie chcę być taką, która tylko narzeka - chcę tylko pokazać jak to wszystko wygląda od strony osoby, która siedzi na kasie. Wy, ludzie ( nie mówię, że wszyscy), nie widzicie tego, że kasjer oprócz kasy, przed zamknięciem musi zrobić jeszcze masę innych rzeczy. Ja np muszę pozmywać podłogi, posprzątać pieczywo, wyrzucić śmieci, wiem, że to moje obowiązki, ale nikt mi nie płaci za nadgodziny spędzone na to. Jeśli jakiś klient zaczyna wymyślać to często przez to my, kasjerzy, idziemy do domu 30 min później minimum niż normalnie, a naprawdę - nikt nie dostaje za to pieniędzy.
Żeby nie było, że ta notka jest taka turbo marudząca i negatywna - są też pozytywne aspekty, jest ich niewiele, ale są. Jeśli chodzi o moje takie osobiste hmm sprawy to śmiem twierdzić, że ta praca i kontakt z obcymi ludźmi pomógł mi się otworzyć. Kiedyś miałam problem z tym by zagadać do kogoś na przystanku o to czy nr. jakiś tam już przyjechał, bałam się zapytać o godzinę, a co dopiero o jakieś bardziej skomplikowane sprawy. Teraz nie mam z tym problemu. Nie sądziłam, że kiedykolwiek do tego dojdzie, a jednak, udało się. Dodatkowo, nie boję się zagadywać do klientów. Często nawiązuję z nimi naprawdę spoko kontakty, które potem ewoluują w sytuacje takie, że klient z którym się polubiłam i złapałam jakiś lepszy kontakt, wita się ze mną nawet jeśli to nie ja go obsługuję. To jest cholernie miłe i naprawdę doceniam takich ludzi. Tych przychodzących z uśmiechem na twarzy, tych z empatią, którzy potrafią poczekać jak coś jest nie tak, tych co Ci pomogą lub pomogą innemu człowiekowi w potrzebie, tych, którzy mnie zapamiętują, tych, którzy uchylają przede mną kapelusz jak czyszczę pieczywo tylko dlatego, że mieliśmy spoko pogawędkę kilka dni wcześniej przy kasie, tych, którzy opowiadają mi co zrobią na obiad i tych, którzy zwracają się do mnie na Ty, z szacunkiem, jak do normalnego człowieka. Wszystkich tych ludzi naprawdę polubiłam i lubić nadal będę. Bądźcie tacy, wiem, że czasami jest kiepski dzień, ale po co psuć go komuś innemu, przecież można podejść pozytywnie, a nuż taki kasjer jak ja poprawi Ci humor jakimś żartem czy po prostu tym, że będzie wyjątkowo miły tylko dlatego, że Ty jesteś miły. Wystosowałam sobie pewne nawyki jak siedzę na kasie, uśmiecham się, jak do kogoś kogo znam, szczerze, staram się mówić dzień dobry radośnie, a nie jak wymuszoną formułkę, staram się rozmawiać i traktować innych z szacunkiem na jaki zasługują nawet jak są w złym humorze. I wiecie co ? To działa, nie chwaląc się, często widzę jak poprawiam ludziom humor, widzę zaskoczenie na twarzach związane z tym, że kasjer nie zachowuje się jak robot.. i wiecie co ? To świetne uczucie, chyba najlepszy aspekt tej pracy. Mam więc nadzieje, że nastawienie ludzi kiedyś się zmieni, że przestaną być tacy...chujowi. Tak, niektórzy są chujowi, nie boję się tego napisać, ale niektórzy są świetni i oby więcej takich ludzi.
Chyba tyle jeśli chodzi o notkę o pracy na kasie. Może jak mnie najdzie to kiedyś napiszę kolejną, póki co, to chyba na tyle :P
Pozdrawiam
DawnotuniebywającaPatrycja
Żeby nie było, że ta notka jest taka turbo marudząca i negatywna - są też pozytywne aspekty, jest ich niewiele, ale są. Jeśli chodzi o moje takie osobiste hmm sprawy to śmiem twierdzić, że ta praca i kontakt z obcymi ludźmi pomógł mi się otworzyć. Kiedyś miałam problem z tym by zagadać do kogoś na przystanku o to czy nr. jakiś tam już przyjechał, bałam się zapytać o godzinę, a co dopiero o jakieś bardziej skomplikowane sprawy. Teraz nie mam z tym problemu. Nie sądziłam, że kiedykolwiek do tego dojdzie, a jednak, udało się. Dodatkowo, nie boję się zagadywać do klientów. Często nawiązuję z nimi naprawdę spoko kontakty, które potem ewoluują w sytuacje takie, że klient z którym się polubiłam i złapałam jakiś lepszy kontakt, wita się ze mną nawet jeśli to nie ja go obsługuję. To jest cholernie miłe i naprawdę doceniam takich ludzi. Tych przychodzących z uśmiechem na twarzy, tych z empatią, którzy potrafią poczekać jak coś jest nie tak, tych co Ci pomogą lub pomogą innemu człowiekowi w potrzebie, tych, którzy mnie zapamiętują, tych, którzy uchylają przede mną kapelusz jak czyszczę pieczywo tylko dlatego, że mieliśmy spoko pogawędkę kilka dni wcześniej przy kasie, tych, którzy opowiadają mi co zrobią na obiad i tych, którzy zwracają się do mnie na Ty, z szacunkiem, jak do normalnego człowieka. Wszystkich tych ludzi naprawdę polubiłam i lubić nadal będę. Bądźcie tacy, wiem, że czasami jest kiepski dzień, ale po co psuć go komuś innemu, przecież można podejść pozytywnie, a nuż taki kasjer jak ja poprawi Ci humor jakimś żartem czy po prostu tym, że będzie wyjątkowo miły tylko dlatego, że Ty jesteś miły. Wystosowałam sobie pewne nawyki jak siedzę na kasie, uśmiecham się, jak do kogoś kogo znam, szczerze, staram się mówić dzień dobry radośnie, a nie jak wymuszoną formułkę, staram się rozmawiać i traktować innych z szacunkiem na jaki zasługują nawet jak są w złym humorze. I wiecie co ? To działa, nie chwaląc się, często widzę jak poprawiam ludziom humor, widzę zaskoczenie na twarzach związane z tym, że kasjer nie zachowuje się jak robot.. i wiecie co ? To świetne uczucie, chyba najlepszy aspekt tej pracy. Mam więc nadzieje, że nastawienie ludzi kiedyś się zmieni, że przestaną być tacy...chujowi. Tak, niektórzy są chujowi, nie boję się tego napisać, ale niektórzy są świetni i oby więcej takich ludzi.
Chyba tyle jeśli chodzi o notkę o pracy na kasie. Może jak mnie najdzie to kiedyś napiszę kolejną, póki co, to chyba na tyle :P
Pozdrawiam
DawnotuniebywającaPatrycja
Subskrybuj:
Posty (Atom)