poniedziałek, 25 maja 2015

I am not ready.

No dobra, czas wznowić pisanie bo widzę, że ciągle tu ktoś zagląda, a i ja mam parcie by znowu bazgrać bez większego sensu.
Dzisiaj chciałam napisać o tym co się dzieje w moim życiu, a dokładniej o szkole, a raczej jej końcu oraz całej reszcie, czyli o kolejnym etapie mego żywota.
Większość moich rówieśników oraz osoby starsze ode mnie uważają koniec liceum za coś cudownego. Chcą lub chcieli oni jak najszybciej pozbyć się tego etapu w swoim życiu i ruszyć dalej, na studia, usamodzielnić się od rodziny, pójść do pracy itd itd. Ja natomiast nie jestem zwykłą dziewczyną, nie cieszyłam się z własnej 18 bo jej nie chciałam. Nawet w tak młodym wieku chciałabym już wrócić do dzieciństwa gdzie wszystko było prostsze. Tak samo mam z tym, Już na studniówce, 100 dni przed maturą myśli latały mi jak szalone gdy tylko pomyślałam o końcu liceum. To nie jest tak, że ja tak bardzo kocham szkołę, ale faktycznie, lubiłam tam przychodzić. Może nie codziennie, ale kiedy była dłuższa przerwa to tęskniłam za ludźmi, za tym co się tam dzieje, za tym by wreszcie dowiedzieć się jaką ocenę dostałam itp.. W gimnazjum nie miałam dobrze jeśli chodzi o ludzi w mojej klasie. Do liceum poszłam z przeświadczeniem, że będzie lepiej, że otworzę się na ludzi i nie będę kupką gówna, którą można popychać i obrażać cały czas. Poznałam mnóstwo nowych ludzi, nauczyłam się wiele choć nie wszyscy moi nauczyciele byli cudowni. Oczywiście jak to zazwyczaj bywa moja klasa nie była zgrana przez pierwsze 2 lata i oczywiście zmieniło się to w 3 klasie. Myśl o tym, że tego już nie ma, smuci mnie. Tak po prostu mnie smuci. Będę cholernie tęsknić za wygłupami chłopaków, za robieniem sobie selfie tak by nauczyciel nie widział, za spóźnianiem się na lekcje bo przecież trzeba było zjeść, za wychodzeniem na fajkę mimo, że nie palę, za uśmiechem każdej osoby z mojej klasy, za nauczycielami, po prostu za tym co tam się działo. Ja chcę tylko jednego, podziękować za te 3 lata. Dla mnie to naprawdę wiele dało, zmieniło mój pogląd na ludzi, otworzyłam się na innych, przeżyłam tyle cudownych momentów. Wiem, że większość osób, do których poniekąd piszę tę notkę jej nie przeczyta. Piszę ją raczej dla siebie bo ciągle siedzi mi to w głowie. Zakończenie roku było wybawieniem, fakt, nigdy więcej (a przynajmniej przez błogie 4 miesiące) nie muszę wstawać na 8, no chyba, że pracuje, ale z drugiej strony było mi przykro. Nie płakałam chociaż chciałam. Na ost 18 mojej koleżanki z klasy na której była jej większość, siedziałam i myślałam o tym, że to prawdopodobnie ostatnia taka impreza na której nie bawię się ze znajomymi, a z moją klasą. Z ludźmi z którymi naprawdę uwielbiałam imprezować, uwielbiałam się uczyć. Czas minął tak szybko, że nawet się tego nie zauważyło. Najpierw 1 klasa, a tu nagle jeb!, zakończenie 3 i matura. Jeszcze sam fakt, że liceum się skończyło nie jest aż tak zły. Bardziej martwię się tym co dalej. Ja chyba jeszcze nie jestem gotowa na to by wyruszyć na studia, by zacząć mieszkać samemu bez rodziny, by pracować, a o zgrozo już po studiach założyć własną rodzinkę. Wiem, że taki strach i martwienie się o to co wydarzy się za parę dobrych lat nie ma sensu, ale mnie to po prostu przeraża.
Matury poszły mi nieźle, przynajmniej ja to tak odbieram, na bank wszystko zdałam, o to się martwić nie muszę. Trochę się jedynie boję o rozszerzony angielski i biologię, ale tak to jestem zadowolona. Tylko, że teraz nadszedł czas na wybór kierunku studiów. To gdzie chcę iść miałam już określone w 2 klasie liceum mimo, że większość ludu nie miało pojęcia co dalej i niektórzy nadal nie wiedzą na co się zdecydować.  Tak bardzo chciałam iść na weterynarię i zaprzepaściłam to. Nie dlatego, że jestem nieukiem i mi się nie chciało, tylko dlatego, że chemia nie jest dla mnie, a bez niej ani rusz. Pamiętam słowa mojego taty, z oczami pełnymi łez, kiedy moja kotka umarła z niewiadomej przyczyny - "Pójdziesz na weterynarie tak jak chciałaś i będziesz leczyć i pomagać zwierzętom takim jak ona by takie rzeczy się nie zdarzały". Dało mi to kopa, nie powiem, że nie, ale ani moja nauczycielka (sucz), ani to, że nie jestem od tego nie pomogło mi dać sobie rady z chemią. Weterynaria out. Żałuje strasznie, ale nie mogę nic poradzić wiec zdecydowałam się na bliski temu kierunek. Albowiem wybrałam jako pierwszy na który chce iść - behawiorystykę zwierząt. Kolejne, które najprawdopodobniej wybiorę to : gastro i sztuka kulinarna, kosmetologia, psychologia, zielarstwo. Jeśli dostanę się na któryś z tych kierunków, ale mi nie podpasuje to spróbuję pójść do szkoły artystycznej, zrobię porfolio przez ten rok tak na wszelki wypadek. Studia to trudny wybór, rejestrując się na UP w Lublinie cieszyłam japę i płakałam jednocześnie nie wierząc w to, że to robię.
I am not ready, really. 

Wiem, że będzie ciężko, ale wiem też, że po trochu tego chcę. Musiałam o tym napisać bo naprawdę ciężko mi to trzymać w sobie. To tak duży krok w moim rozwoju. Krok, który boję się postawić. 
Będę tęsknić, będę chciała cofnąć czas, ale zawsze będę pamiętać. Mam mnóstwo zdjęć, filmików i wspomnień w mojej głowie. Oby nigdy nie zaginęły.
Nie narzekajcie na swoją klasę, ani na szkołę bo docenicie te lata dopiero gdy wszystko się skończy.